Amerykanie okopali się natomiast w centrum miasta. Zwiady zajmują kolejne przyczółki. Żołnierze wysadzają ocalałe składy amunicji w pobliżu kompleksów pałacowych. Do tych kompleksów próbowali się dostać dzisiaj Przemysław Marzec i Jan Mikruta, jednak marines zablokowali cały teren i kategorycznie odmówili wjazdu. Jak powiedzieli wysłannikom RMF - to wciąż wojna. Irakijczycy opowiadają, że w nocy poprzedzającej zajęcie stolicy zabroniono im włączania świtała. Prądu oczywiście nie było, ale większość ludzi ma tam generatory. Nie był to zakaz oficjalny, ale przekazywany z ust do ust przez służby bezpieczeństwa, policję i fedainów. Pod osłoną ciemności jak we mgle rozpłynęli się reżimowi urzędnicy, agenci i wojskowi. Porzucali broń, porzucali samochody - ale jak mówi Jan Mikruta - trudno mu uwierzyć, by mając czas na ucieczkę zostawili cenne archiwa czy dokumenty. Albo zabrali je ze sobą, albo po prostu zniszczyli. Dziś zresztą wszystkie niemal gmachy rządowe, siedziby tajnych służb, banki i inne gmachy publiczne są właściwie puste. Od rana trwał jeden wielki rabunek. Ludzie zabierali właściwie wszystko od klimatyzatorów po meble, dywany, lampy po fragmenty rur a nawet lustra.