Prezes TVN24 Adam Pieczyński twierdzi, że TVN24 miało prawo skorzystać z tych sondaży. W ocenie prezesa TVP, działanie TVN24 "narusza zarówno dobre obyczaje, jak i zasady uczciwej konkurencji na rynku mediów elektronicznych", a twórcy "Wieczoru Wyborczego" w TVN24 "bezprawnie posłużyli się danymi sondażowymi stanowiącymi wyłączną własność TVP". Dane te dotyczyły trzech miast: Krakowa, Białegostoku i Łodzi. "Stacja TVN24 posłużyła się danymi pochodzącymi z TVP S.A., gdyż dysponowała jedynie własnymi sondażami z Warszawy, a nie z innych miast. Dane warszawskie można było zaprezentować dopiero po godz. 21, zaś "Wieczór Wyborczy" w TVN24 rozpoczął się już o godz. 20.00. Gdyby nie dane należące do telewizji publicznej, TVN24 przez godzinę nie miałaby czym wypełnić swojego programu" - czytamy w liście Wildsteina skierowanym do przewodniczącej KRRiT, do którego kopii dotarła PAP. Prezes TVP przypomniał, że telewizja publiczna dysponowała danymi z miast Polski na mocy formalnej umowy z firmą GFK Polonia. "Nikt, prócz TVP S.A., nie miał zatem prawa do operowania jej zastrzeżoną formalnie własnością. Byłoby to możliwe jedynie za zgodą telewizji publicznej, lecz o tę zgodę żaden z nadawców nigdy nie wystąpił. Nie uczyniła tego także stacja TVN24" - podkreślił Wildstein. Takie zarzuty odpiera prezes TVN24 Adam Pieczyński. - Podanie wyników sondaży przygotowanych dla TVP, było zgodne z prawem do cytowania informacji - zapewnił Pieczyński. Podkreślił, że w TVN24 na planszach z wynikami sondaży przygotowanych dla TVP było podawane źródło, a dziennikarze prowadzący program także informowali, że sondaże przygotowano dla telewizji publicznej. Pieczyński zaznaczył, że "takie działanie TVN24 było zgodne z prawem i w interesie obywateli". - Także widzowie TVN24 płacą abonament za telewizję publiczną, więc mają prawo do informacji - dodał.