Heszam Faleh wspiął się na 30-metrowy maszt wyposażony w kanadyjską flagę, butelkę wody i kapelusz chroniący go przed palącym słońcem - relacjonowała jego żona. Na ziemię wrócił po ponad 13 godzinach i sam oddał się w ręce sudańskiej policji. Uchodźczyni z Erytrei Samira Jussef, 20-letnia żona desperata, powiedziała, że jej mąż uciekł z Iraku w 2003 roku, po wkroczeniu Amerykanów do Bagdadu. Poprzez sudańskie biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR) ubiegał się o przesiedlenie do Kanady. Oboje małżonkowie otrzymali - w odstępstwie zaledwie kilku dni - odmowne odpowiedzi. Jak wyjaśniła Samira, mąż wspiął się na maszt, żeby "zwrócić uwagę na swój problem". Protest Heszama obserwowały tłumy gapiów. Jak relacjonowała agencja Reutera, w pewnym momencie zdjął koszulę i obwiązał wokół szyi niebieską linę, w geście przypominającym próbę samobójstwa. Przedstawiciel UNHCR w Sudanie Chrysantus Ache powiedział, że Faleh nie ma statusu uchodźcy. Według ONZ, około 2 mln Irakijczyków musiało zmienić miejsce zamieszkania w kraju, a wielu przebywa w sąsiednich krajach, m.in. w Syrii i Jordanii.