Tym razem słynny amerykański reżyser przywiózł na Lido smutną historię z niewielką dawką ironii. W opowieści o życiu londyńskiej rodziny, przeżywającej kłopoty i dramaty, występują między innymi Tom Wilkinson, Clare Higgins, Collin Farrell i Ewan McGregor. Głównym wątkiem fabuły jest propozycja, jaką otrzymują dwaj bracia od bogatego wuja: mają zabić człowieka, który swymi zeznaniami w sądzie mógłby go zniszczyć. Film kończy się tragicznie, co w przypadku tego reżysera wywołało niemałe zdumienie. Na konferencji prasowej w Wenecji Woody Allen wyznał, że zawsze chciał pisać powieści o tragicznej wymowie, gdyż właśnie ten wymiar życia interesuje go bardziej od jego komicznego aspektu. - Teraz, kiedy jestem stary, mogę już sobie na to pozwolić - powiedział. Niedzielna włoska prasa pochlebnie pisze o konkursowym filmie Kena Loacha "It's a free world", opowiadającym o imigrantach pracujących w Wielkiej Brytanii. Zwraca się uwagę na to, że "czerwony Ken", jak nazywa się reżysera z powodu jego politycznych poglądów, w realistyczny i sugestywny sposób ukazał najciemniejsze efekty globalizacji. Tymczasem mimo powtarzanych na łamach prasy apeli, by w doniesieniach z Wenecji skoncentrować się na prezentowanych na festiwalu filmach, napływające stamtąd wiadomości często zdominowane są przez plotki i błahe opowieści o gwiazdach. "Plotkarskim wydarzeniem" niedzieli jest wygwizdanie przez fotoreporterów i kamerzystów Brada Pitta za to, że w czasie krótkiej sesji zdjęciowej nie chciał zdjąć okularów przeciwsłonecznych mimo, że go o to prosili. Zbuntowani fotografowie przerwali sesję i postanowili nie robić aktorowi zdjęć.