Niektórzy twierdzą, że ból pleców to w pewnym wieku oznaka tego, że człowiek jeszcze żyje. Niosą więc w milczeniu brzemię dyskomfortu w okolicy kręgosłupa, które z czasem zmienia się w paraliżującą gehennę. Są tacy, którzy próbują ćwiczeń, rozciągania, okładów, masaży i wszelkich innych mniej lub bardziej skutecznych mechanicznych metod*. Jeszcze inni łykają tabletki, dzięki którym można na moment przytłumić ból. Według najnowszych badań z The George Institute for Global Health w Sydney, ci ostatni robią sobie niedźwiedzią przysługę. Zespół badaczy z Australii przeprowadził analizę całkowitego - pozytywnego i negatywnego - wpływu środków przeciwbólowych na organizm ludzki w kontekście bólu pleców. Naukowcy przebadali aż 6 tys. osób, które cierpią z tego powodu, "lecząc" problem lekami przeciwbólowymi co najmniej raz w tygodniu. Zgodnie z ich obserwacjami, zaledwie jedna na sześć osób biorących udział w badaniu przyznała, że środki takie jak ibuprofen, aspiryna czy naproksen przynoszą jakąkolwiek ulgę. Jednocześnie ibuprofen zwiększył u nich 2,5-krotnie ryzyko wystąpienia skutków ubocznych w układzie pokarmowym, takich jak zgaga, podrażnienie żołądka, wrzody czy nawet wewnętrzne krwawienie w porównaniu do osób, które nie przyjmują leku regularnie. - Ból pleców to poważny problem na całym świecie, może poważnie utrudniać życie, a nawet prowadzić do kalectwa - opowiada szef zespołu profesor Manuela Ferreira. - Większość przypadków leczy się środkami doraźnymi, w tym lekami przeciwzapalnymi o działaniu przeciwbólowym. - Nasze badania dowodzą, że taki sposób przynosi krótką, a czasem znikomą ulgę - tłumaczy Ferreira. - W sensie klinicznym nie pomaga w ogóle. Kiedy dodamy do tego skutki uboczne zażywania takich produktów, dochodzimy do wniosku, że jest to fatalne rozwiązanie. *W raporcie, w części wnioskowej, pojawiła się wzmianka o ćwiczeniach i rozciąganiu. Autorzy badań generalnie polecają tę formę walki z bólem pleców zamiast łykania tabletek. Zobacz również: