Konrad Piasecki: - Przebiwszy się przez europejskie śniegi, niemal prosto z lotniska de Gaulle'a - Aleksander Smolar, politolog, prezes Fundacji Batorego. Paryż bardzo zasypany? Aleksander Smolar: - Zasypany. Bardzo. Tam, jak spadnie śnieg, to już katastrofa. - Nie mają sprzętu, nie mają zimowych opon. Tak, że stoją, właściwie pusto na ulicach. Nie mają, bo - jak rozumiem - uznają, że i tak śniegu nie będzie. A jak będzie, to nie ma się co przygotowywać. - Spada od czasu do czasu, ale niewiele. Nie opłaca się - można powiedzieć - oprzyrządować miasta na wydarzenie, które się zdarza raz na wiele lat. Francja żyje interwencją w Mali? - Tak. Ona żyje interwencją w Mali. Po pierwsze operacja wojskowa, wojna, to jest oczywiście wydarzenie, które angażuje cały kraj. I po drugie ze względu na niepewność, która temu towarzyszy. Z jednej strony jest wielkie poczucie obowiązku i takiej dumy, że Francja ma potencjał, możliwości, żeby działać, i z drugiej strony strach, że to może być powtórka z Afganistanu czy z Iraku. Zwłaszcza, że jest takie poczucie pewnego osamotnienia - że inne kraje zachodnie nie pędzą tak na pomoc. No właśnie - nawet Polska, która zazwyczaj rwie się do takich interwencji, powiedziała, że może kilkunastu żołnierzy wyślemy jako misję szkoleniową. Uważa pan, że powinniśmy wysłać tam polskich żołnierzy czy zostawmy to Francuzom? - Nie. Na linię frontu na pewnie nie, ale myślę, że ta decyzja, o której się mówi, że będzie kilkunastu instruktorów, którzy szkolić będą armię malijską, to mi się wydaje rozsądne. A uważa pan, że to jest obrona wartości, obrona interesów czy obrona własnego bezpieczeństwa - również europejskiego? - Ja myślę, że obrona bezpieczeństwa europejskiego jest rzeczą najważniejszą. Tego się nie docenia tutaj. Pamiętajmy, że Afganistan wtedy, kiedy był w dużym stopniu okupowany prze Al-Kaidę, stał się zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych położonych o tysiące kilometrów. Otóż Mali jest bardzo blisko Europy. Algieria i Morze Śródziemne oddziela. Istniało poważne niebezpieczeństwo, które nie zniknęło, że na północy Mali powstać by mogło terrorystyczne państwo... ...silnie islamistyczne, alkaidowskie państewko. - Tak jest. I przeciwko temu niebezpieczeństwu. To jest pierwsze. I drugie: to jest obawa przed rozpadem struktur państwowych w całym regionie. W Mali zresztą trudno mówić o istnieniu państwa, podobnie w Libii. To jest wielkie niebezpieczeństwo znów dla bezpieczeństwa. Czyli przyglądajmy się Mali, bo to także nasza sprawa. - O tak, to jest bardzo ważne. Panie profesorze, wierzy pan w mit wielkiego i zwycięskiego powrotu Aleksandra Kwaśniewskiego do polskiej polityki? - Nie, ja nie sądzę. To nie jest tak, że naród łaknie, pożąda i czeka na niego? - Ja myślę, że Aleksander Kwaśniewski jest postacią popularną i cieszy się szacukiem i rzeczywiście jak występuje w telewizji w programach, wywiadach to mówiąc prawdę trudno dzisiaj znaleźć polityka, który miałby taką klasę, zdolność analizowania syntetycznego. Natomiast równocześnie mimo sympatii i autorytetu, ja sądzę, że jego możliwość powrotu do polityki skończyła się wiele lat temu. Ale możliwość, czy chęć? - I jedno i drugie. Ja myślę, że jeśli ktoś był już prezydentem to pomyśleć, że znów znalazłby się w tym Sejmie i słuchać tych różnych głupstw opowiadanych przez wielu posłow - nie wszystkich oczywiście- jemu się po prostu nie chce. Ale już lista do europarlamentu brzmi lepiej. -Lista do europarlamentu na pewno brzmiałaby lepiej. Wie pan, tego nie wiem. Mówiąc prawdę cieszyłbym się gdyby Aleksander Kwasniewski wrócił do polityki. mamy tak niewiele postaci znaczących w naszym życiu politycznym. A ten bagaż, który za sobą ciągnie dzisiaj, o którym pisze gazeta: "Kwaśniewski pracujący dla Kulczyka", "Kwaśniewski pracujący dla prezydenta Kazachstanu". To jest obciążenie? - To jest na pewno obciążenie. To jest na pewno obciążenie w opinii publicznej. Dlatego, że opinia publiczna nie jest do tego przyzwyczajona. Że byli prezydenci dobrze zarabiają? - No tak. I nie tylko. Że zarabiają w prywatnym sektorze albo zarabiają dzięki hojności jakiś dyktatorów zagranicznych. Natomiast za granicą tak wybitne postaci jak Tony Blair, już nie mówiąc o kanclerzu Schroederze, o byłych prezydentach amerykańskich, którzy zarabiają krocie, to jest to pewną normą. Natomiast w polskich warunkach obawiam się, że to.. A uważa pan, że dla czystości zasad powinien ujawnić źródła dochodu, czy może mówić: "Jestem osobą prywatną, wara Wam od tego." - Ale moim zdaniem on ujawnia... Nie, nie ujawnia. - A, to znaczy wysokość... Ujawniają gazety, a Aleksander Kwaśniewski i jego biuro mówią, że nic na ten temat nie będą mówić. - Obowiązku nie ma. Można oczywiście powiedzieć, że to stwarza problem. Ale też gdyby ujawnił - prawdopodobnie to są tak poważne sumy, jak dla polskiego płacobiorcy - że to mogłoby wywołać szok negatywny. Ja przypuszczam, że to jest powód, dla którego on tego nie robi. Ale powinien to zrobić, czy nie? - Wie pan, z punktu widzenia prawa nie ma żadnego obowiązku. Jak pan mówi o powinności, to jak rozumiem, nie ma pan na myśli prawnego obowiązku. Moralny czy polityczny, prawda? Mnie się wydaje, ze mleko się w jakimś sensie wylało. Że on powinien był - przypuszczam przedtem ujawnić i przyzwyczaić opinię polską, że: "Ja zarabiam, jeśli mam funkcjonować w życiu publicznym, to muszę dysponować odpowiednimi środkami" - chociażby na utrzymanie fundacji, która jest jego fundacją i jak mi się wydaje, on jest jedynym źródłem utrzymywania tej fundacji. Fotoradary mogą być "Stalingradem Platformy"? - Mnie się wydaje, że coś jest gorszącego w całej kampanii i w histerii, która została przeciwko rządkowi rozpętana. To, że tam względy fiskalne mogą odgrywać rolę, zwłaszcza na poziomie samorządów, nie ulega - dla mnie - wątpliwości. Natomiast, wie pan, po prostu ilość wypadków. Ja słyszę ludzi, którzy mówią, rozdzierają szaty rejtanowskie, nie mówią nic o ilościach ofiar. Ale wszyscy też pamiętamy Donalda Tuska, który grzmiał na fotoradary. - No wie pan... I ludziom się to przypomina. - Wie pan człowiek nie jest konsekwentny. To można mu wypomnić, można zadrwić sobie, ale człowiek ma prawo do zmiany opinii. Nie jest tak, że... - Wie pan, we Francji, znów pan mnie pyta o Francję... Wtedy kiedy wprowadzono większe kary tam spadła ilość wypadków śmiertelnych, która była bardzo poważna, o połowę z roku na rok. Innymi słowy, radar, a później konsekwencje finansowe - to ma wpływ na bezpieczeństwo. Oczywiście nie jest dobrze, jest gorszące, jeżeli decydują zupełnie, wyłącznie względy fiskalne. To nie jest tak, że lemingi poczują się jak świnki skarbonki do wyciągania z nich pieniędzy i się odwrócą od Platformy? - Lemingi - uważam, że to śmieszne określenie, które nowa wykształcona klasa średnia niepotrzebnie akceptuje. Ale się nie odwrócą? - Nie wiem. Moim zdaniem, jeżeli się odwrócą to z innych powodów: z powodu małej aktywności rządu, małej widoczności rządu i pewnej pasywności rządu. Z tego powodu, a nie z powodu fotoradarów.