Lima była kiedyś jedynie przystankiem dla zagranicznych turystów - głównie autostopowiczów zostających tylko na jedną noc - zmierzających do antycznych ruin miasta Inków Machu Picchu i pobliskiego Cuzco. Dziś eksplozja kulinarna, której dopomogli peruwiańscy szefowie kuchni promujący zagranicą wyszukane i pikantne potrawy z ojczyzny, uczyniła położone na wybrzeżu miasto bardzo atrakcyjnym dla odwiedzających, zwłaszcza smakoszy. Całodniowa wycieczka kulinarna proponowana przez przewodników z Kulinarnych Podróży Peru zaczyna się na rynku. Turyści mogą obejrzeć setki różnych rodzajów ziemniaków i kukurydzy używanych w peruwiańskiej kuchni, oraz kawałki ryb wielkości stolików do kawy. Podczas takiej podróży potrawą najbardziej godną zapamiętania jest surowa ryba nazywana ceviche. Chili lub ostra papryka daje jej niezłego kopa. Jedna z miejscowych legend mówi, że jeden cudzoziemiec po spróbowaniu potrawy wydyszał jedynie "son-of-a-bitch", co Peruwiańczycy zaadoptowali jako "ceviche". Bardziej prawdopodobne jest jednak, że nazwa pochodzi od "cebo" - słowa oznaczającego kawałki ryby używane przez rybaków jako przynęta. - Kocham ten smak i kocham owoce morza, a tutaj ich smak jest absolutnie cudowny - zachwyca się Marie Clark, turystka z Kanady. Eksperci szacują, że turystyka w Peru rozwija się w tempie 10 proc. rocznie, między innymi dzięki kuchni i popularnym restauracjom. Do tej pory najczęstszymi gośćmi w Peru byli autostopowicze, dziś coraz więcej jest turystów, którzy na jeden posiłek wydają ok. 30 dolarów.