Wysypka, swędzenie oczu, biegunka, wymioty, gorączka, bóle mięśni - to najłagodniejsze dolegliwości, których można się nabawić, wchodząc do wody opanowanej przez sinice. Mniej łagodne? Ostre uszkodzenie wątroby, krwotok wewnętrzny i zaburzenie funkcjonowania układu nerwowo-mięśniowego, które może doprowadzić do śmierci przez uduszenie. Według raportu z sezonu letniego 2018 (ten z roku 2019 nie został jeszcze opublikowany), Państwowa Inspekcja Sanitarna wydała 275 ocen zakazujących tymczasowego użytkowania kąpielisk - aż 236 przypadków było związanych z zakwitem sinic. Z roku na rok zorganizowanych miejsc do spędzania czasu nad wodą przybywa, więc problem ten może być coraz większy. Szczególnie, że w 2020, kiedy ze względu na sytuację wywołaną pandemią koronawirusa Polacy spędzą wakacje w kraju. Jak można przeczytać na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego “sinice (cyjanobakterie) należą do bakterii i zaliczane są do najstarszych organizmów występujących na Ziemi. Większość sinic wykazuje dużą zdolność przystosowania się do warunków środowiska. Występują zarówno w wodach słonych jak i śródlądowych, unosząc się swobodnie w toni wodnej." W małej liczbie wpływają pozytywnie na ekosystem, produkując życiodajny tlen. Kłopot zaczyna się, kiedy jest ich za dużo. Wtedy mamy do czynienia z tak zwanym zakwitem wody. Choć sinice są widoczne gołym okiem, nadal zdarzają się przypadki zachorowań po kontakcie z nimi. - Podczas bezwietrznej pogody niektóre sinice mogą unosić się ku powierzchni wody i tworzyć tam kożuchy - tłumaczy Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS. - Wyglądają wówczas jak rozlana farba, galaretka lub płatki pływające po powierzchni wody. Problem tkwi w tym, że nie sposób odróżnić na podstawie oceny wzrokowej “nieszkodliwych" sinic od szkodliwych. - dodaje - Dlatego każdy zakwit wiąże się z natychmiastowym zamknięciem kąpieliska - mówi dalej Bondar. - Niezależnie od tego, czy wejście do takiej wody może skończyć się konsekwencjami zdrowotnymi czy nie. Poza tym już samo przebywanie w niej jest nieprzyjemne.