Jak wygląda życie singla na emigracji? - Może na początku jest łatwiej, bo przyjeżdżając na Wyspy, w Polsce nikogo nie zostawiasz, nie musisz się martwić o siebie tutaj i o osobę - tam. Szukasz pracy, nie jesteś związany z żadnym miejscem. Musisz zadbać tylko o siebie. Chociaż z drugiej strony, przyjeżdżając w parze, jest trochę lżej, bo nawet, jak jedno straci pracę, to drugie zawsze zarobi na utrzymanie, zanim znajdzie się następna praca. Ja nie mam takiego luksusu. Muszę zadbać tylko i aż o siebie, w każdej sytuacji - mówi Kamil. Jak to się stało, że tu się znalazłeś? - Przyjechałem "na partyzanta" podbijać Anglię. To nie była trudna decyzja, chociaż nie miałem pracy. Po prostu, zdecydowałem, że wyjeżdżam, kupiłem bilet i kilka dni później wylądowałem tutaj. Przyjechałem do znajomych, ale gdy znalazłem sensowną pracę, przeniosłem się do innego miasteczka. Łatwiej jest podejmować takie decyzje, jak jesteś singlem - większa niezależność, wolność. Robię to, co mi się podoba, wybieram to, co mi odpowiada. To są oczywiste plusy - opowiada 26-latek. Wolność także w kwestii wyboru partnera? - To też. Dużym atutem Wysp jest różnorodność ludzi. Można mieć znajomych z całego świata, także dziewczyny. Wyjeżdżając, spodziewałem się pewnej egzotyki i pod tym względem się nie zawiodłem. Spotykałem się z Brytyjkami, Czeszkami, Słowaczkami, Hiszpankami, Litwinkami, nawet z jedną Brazylijką - to była zabawna historia - mówi Kamil.- Jakiś rok temu poznałem fajną Hiszpankę - Tanię. Mieszkała w tym samym miasteczku i czasem kończyła nocną zmianę - jak my - po północy. Gdy widzieliśmy, że stoi na przystanku, zbieraliśmy i odwoziliśmy ją do domu. Kilka miesięcy później zobaczyłem ją w pracy, więc śmiało podszedłem i przywitałem się. Rozmawialiśmy chwilkę, gdy nagle ona powiedziała, że nie za bardzo wie, kim jestem, na co ja niespeszony powiedziałem, że wiem za to, kim jest ona, że mieszka blisko, że niedawno się przeprowadziła... Okazało się, że faktycznie - mieszkała blisko i ostatnio się przeprowadzała, tylko nie była Tanią z Hiszpanii, a Adrianą z Brazylii. Najważniejsze, że w ten oto sposób zdobyłem nową znajomą, z którą umówiłem się kilka razy i okazała się przesympatyczną dziewczyną - wspomina. - Dziś już obie rozróżniam dzięki temu, że jedna ma pieprzyk na policzku, a druga nie - dodaje. Zdarzyło ci się jeszcze coś, co cię tutaj zaskoczyło? Tak! Byłem w klubie na imprezie i zasuwałem do baru po kolejnego drinka. Nagle zaczepiła mnie jakaś kobieta i okazało się, że to około czterdziestoletnia panna młoda, a ja właśnie jestem w środku jej wieczoru panieńskiego. Zapytała, czy zatańczę. Oczywiście zatańczyłem, wkoło nas druhny i inne panienki. To było bardzo śmieszne. Potem szybka sesja zdjęciowa, DJ przesłał dla mnie podziękowania i... "spadaj mały". No to poszedłem do baru po drinki... Spotykałeś się z różnymi dziewczynami. Jakie są Angielki? Niektóre są ładne, nawet bardzo ładne. Ale nie odpowiada mi ich mentalność. Myślą krótkodystansowo. Z Polkami jest łatwiej. Jeśli myślą o związku, to zazwyczaj na dłużej. Może myślę o Polkach, bo chcę wrócić do Polski... Angielki w ogóle nie zastanawiają się nad przyszłością. Myślą na zasadzie: bądźmy razem, wynajmujmy mieszkanie, ale nie planujmy przyszłości. Żyją chwilą, nie potrafią sobie ułożyć życia. A Ty chciałbyś sobie inaczej życie ułożyć? Znudziło mi się życie singla. Dokucza mi to, że jestem sam, chociaż przez trzy lata już się do tego przyzwyczaiłem. Nie mam co narzekać - mam wolność. Czasem jednak mnie to męczy. Chyba nadszedł czas, żeby to zmienić. Współlokatorzy to za mało. Przydałby się kompan. Katarzyna Swiba