- Mamy beczkę miodu - szczyt, na którym Polska i kraje, którym przewodziła, osiągnęły olbrzymi sukces i w tej beczce miodu jest ta łyżeczka dziegciu, która się nazywa niekonwencjonalny dodatek do delegacji rządowej - mówił szef MSZ w programie "Kropka nad i". Dopytywany, czy tym dodatkiem jest prezydent, sprecyzował, że jest nim "wizyta poza delegacją rządową". Według ministra wszystko co było do uzyskania na środowo- czwartkowym spotkaniu przywódców unijnych osiągnęła polska delegacja rządowa. Podkreślił, że dwa ostatnie dni były najbardziej stresujące od kiedy otrzymał tekę ministra spraw zagranicznych. Szef polskiej dyplomacji przyznał, że prezydent był przewodniczącym polskiej delegacji, chociaż - jak mówił - nie był jej członkiem. W składzie delegacji zgłoszonej przez rząd do udziału w szczycie był premier Donald Tusk, minister finansów Jacek Rostowski i szef MSZ. Według Sikorskiego gdyby prezydent nie przyjechał do Brukseli sukces Polski były stuprocentowy. Szefowie państw i rządów zebrani na szczycie w Brukseli zgodzili się w czwartek, że porozumienie w sprawie pakietu klimatyczno- energetycznego, który dotyczy limitów emisji dwutlenku węgla, ma zapaść jednomyślnie na kolejnym szczycie UE w grudniu. Sikorski zapowiedział, że Polska użyje prawa weta podczas grudniowego spotkania, jeśli nie zostaną przyjęte rozwiązania satysfakcjonujące nasz kraj. Minister był też pytany dlaczego prezydent nie zdążył na debatę unijnych przywódców na temat Gruzji i w związku z tym nie mógł przekazać informacji od prezydenta tego kraju unijnym politykom. Prezydent opisując okoliczności spóźnienia mówił, że debata o Gruzji zaczęła się nagle, była całkowicie niespodziewana i trwała zaledwie dwie minuty. Zaznaczył też, że spóźnił się, bo musiał się udać poza budynek Rady Europejskiej, by spotkać się ze swoimi ministrami, którzy nie otrzymali przepustek uprawniających do wejścia do budynków, gdzie odbywał się szczyt. Szef MSZ powiedział, że liczy na to, iż ktoś go przeprosi za twierdzenie, że to on zakazał wydania przepustek. Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki mówił w środę, że to właśnie Sikorski zablokował ich wydanie. Sikorski podkreślił, że stanowisko gruzińskie było znane Francji (przewodniczącej pracom UE) oraz unijnym ministrom spraw zagranicznych. Według niego zapowiadano, że kwestia Gruzji będzie omawiana głównie podczas kolacji szefów dyplomacji krajów UE. - To było wiadomo przed szczytem, że dyskusja będzie wśród ministrów spraw zagranicznych, a na samej Radzie Europejskiej będzie to tylko przyjęcie zapisów konkluzji i tak też się stało - ocenił Sikorski. Dodał, że prezydent mógł być na sali obrad, albo tuż za drzwiami, dokładnie wtedy kiedy chciał.