- Premier Donald Tusk zobowiązał nasze ministerstwo, a także resorty zaangażowane w szacowanie strat - MSWiA i MRR - o przygotowanie takiego wniosku. Pomoc z funduszu możliwa jest w sytuacji, gdy wszelkie straty, publiczne i prywatne, przekroczą 0,6 proc. PKB, czyli w przypadku Polski nieco ponad 2 mld euro - poinformował Radosław Sikorski podczas piątkowej wizyty w Bydgoszczy. Warunkiem rozpatrzenia sprawy przez Fundusz jest złożenie kompletnego wniosku o pomoc w ciągu 10 tygodni od odnotowania pierwszych strat. Wypłata pieniędzy następuje w ciągu 4-6 miesięcy. - Gdyby okazało się np., że nasze straty to kwota około 3 mld euro - to tylko przykładowa kwota - to moglibyśmy otrzymać jako pomoc sto kilkanaście milionów euro, czyli około pół miliarda złotych. Każde pieniądze na niwelowanie strat będą nam potrzebne, z tym, że te "europejskie" mogą być wydane wyłącznie na inwestycje publiczne - zaznaczył szef MSZ. Sikorski spotkał się w piątek w Bydgoszczy z Janem Kohoutem, wicepremierem i szefem dyplomacji czeskiej. Polski minister przekazał Czechom podziękowania za pomoc w akcji ratunkowej na południu Polski i przekazanie do dyspozycji polskich ratowników wysokowydajnych pomp. Od środy Komisja Europejska zapewnia, że jest gotowa pomóc Polsce w napisaniu wniosku o wsparcie z unijnego Funduszu Solidarności, gdzie rocznie dla krajów członkowskich dostępnych jest miliard euro na usuwanie szkód związanych z klęskami żywiołowymi, takimi jak powodzie, pożary lasów, trzęsienia ziemi, burze i susze. Polska nigdy jeszcze nie wystąpiła o wsparcie z Funduszu Solidarności UE. Od jego powstania w 2002 r. środki pomocowe zostały przyznane 33 razy.