Nowe kserokopiarki zastąpią wysłużone, bo już... sześcioletnie urządzenia. Kancelaria Sejmu najwidoczniej uznała kserokopiarki za absolutnie niezbędne do wykonywania obowiązków poselskich - bo chyba tylko wyższą koniecznością można usprawiedliwić sumę, jaką zaplanowano na ich zakup. I tak też wydatki na ksero tłumaczy poseł Jerzy Wenderlich. - Bez ksero poseł jest jak bez języka, to za ich pomocą komunikuje wyborcom, co robi w parlamencie. Jest olbrzymie zapotrzebowanie społeczne aby informować o tym, czym się w Sejmie zajmujemy, tak więc te kserokopiarki wykorzystywane są bardzo mocno i czasem rozgrzane do czerwoności - tłumaczy poseł SLD. Można zatem wymianę kserokopiarek traktować jako wyraz troski Kancelarii Sejmu o to, aby efekty pracy posłów były bardziej czytelne dla społeczeństwa. Wg Stanisława Kostrzewy z prasowego biura sejmowego obecne urządzenia tego nie zapewniają. - One mają 6 lat, są w fatalnym stanie i trzeba je po prostu wymienić - twierdzi. Ale co niektórym posłom wystarcza ?wysłużony? sprzęt. - W moim biurze jest kserokopiarka, którą mogę używać i jestem jej w stanie używać przez następne 6 lat - mówi Krystyna Skowrońska z PO. Jednak mimo zapewnień, że nowego sprzętu nie potrzebuje, to wraz z 459pozostałymi parlamentarzystami zostanie uszczęśliwiona nowymi maszynami. I to takimi z górnej półki - jedna kosztuje 13 tys. złotych.