Był to telefon komórkowy którejś z 48 osób obecnych na sali sądowej. Jak w swoim raporcie stwierdziła komisja badająca sprawę sędziego Restaino, "to, co stało się potem można opisać jedynie jako dwie godziny niewytłumaczalnego szaleństwa". Krótko mówiąc - dzwoniąca komórka rozwścieczyła sędziego. Kiedy nikt, pomimo wezwań, nie przyznał się do bycia właścicielem dzwoniącego telefonu, sędzia oznajmił: - W takim razie wszyscy idą do więzienia. Sala zamarła. - Nie żartuję. Albo dostanę zaraz ten telefon, albo wszyscy idziecie do siedzieć. Telefon się nie znalazł, więc - faktycznie - wszyscy poszli siedzieć. Przez dwie godziny sędzia przesłuchiwał kolejno wszystkich obecnych na sali, wlepiał im grzywny (po 1500 dolarów) - po czym wysyłał do aresztu. Skazanych upchnięto w przepełnionych celach. Ci, którzy zapłacili karę, zostali szybko zwolnieni. Tych, którzy nie dali rady tego zrobić, przewieziono więziennym autobusem do miejskiego aresztu. Wypuszczeni zostali dopiero po jakimś czasie, kiedy o incydencie zaczęły trąbić media. Kiedy sprawa wyszła na jaw, powołana została specjalna komisja, której sędzia wyznał, że "znajdował się w stanie silnego stresu", a ponadto, że "takie rzeczy drażnią go bardziej, niż większość ludzi". Sędzia został zwolniony z pracy, ale - za to - "Above the Law", portal komentujący wydarzenia w prawniczym świecie - wybrał go "prawnikiem dnia". Przeczytaj więcej ciekawostek ZS