Młodzieżowy mistrz i wicemistrz Europy, mistrz Austrii, mistrz Polski, dwukrotnie wybrany najlepszym zawodnikiem naszej ligi. Pogromca Parmy, Manchesteru City i Niemiec. Właśnie na półki za sprawą wydawnictwa SQN wchodzi jego autobiografia. Jak zawsze skromny i pełen pokory, pomimo tego, co osiągnął. W rozmowie z Menway Sebastian Mila opowiedział o presji grania dla reprezentacji, o tym, co się dzieje z zawodnikiem za granicą, kiedy wyjedzie nieprzygotowany mentalnie i o tym, że... wstydził się pochwalić powołaniem do kadry Adama Nawałki. Bartosz Kicior, Menway: Skąd pomysł na spisanie autobiografii akurat teraz? Sebastian Mila: - Miałem już sporo propozycji, żeby napisać książkę i konsekwentnie je odrzucałem. W ogóle nie byłem tym zainteresowany, bo uważałem, że moja historia i ja sam nie jestem na tyle interesujący, żeby kogokolwiek to mogło zaciekawić. - Ale pewnego dnia zadzwonił Leszek Milewski i powiedział, że ma fajny pomysł i warto byłoby to zrobić. Wtedy już się zgodziłeś? - Coś Ty! Od razu mu grzecznie odmówiłem... To co się stało później? - Zadzwonił drugi raz i przekonał mnie, żeby się spotkać, pogadać, a o ewentualnej książce pomyślimy potem. Początkowo nic z tego nie wynikło, ale Leszek zadzwonił znowu i tym razem już się zgodziłem. Teraz muszę przyznać, że jestem mega szczęśliwy. Co było najtrudniejsze? - Czas. Zdecydowanie czas. Bo jego akurat mam najmniej. Najgorzej było znaleźć wspólne wolne terminy, żeby spotkać się z Leszkiem. A musieliśmy się spotykać, żeby prace szły naprzód. Umawialiśmy się więc w Koszalinie, w Gdańsku, w Warszawie - kto gdzie akurat był. Jeździliśmy za sobą po całej Polsce. - Znalazło się też w tej książce sporo słów, na które niełatwo się było zdobyć. To drugi najtrudniejszy element, z którym musiałem się zmierzyć. W książce mówię o takich rzeczach, o których nie mówiłem nikomu, nawet rodzicom czy żonie... Choć trochę się dzięki temu oczyściłem, mam na pewno lżejszą głowę. W zapowiedzi książki można przeczytać, że piszesz o tym, jakie to uczucie wyeliminować Manchester City z Pucharu UEFA, strzelając bramkę Davidowi Seamanowi? To jak to jest? - Naprawdę niesamowite uczucie. Faktycznie zagłębiliśmy się w tę historię, podczas pisania książki. Przypomniałem sobie dokładnie, kto co mówił, każdy szczegół. Szukaliśmy też dokładnych informacji o tym, co się wtedy wydarzyło. - To było coś wyjątkowego, potężny kop motywacyjny, bo gdy weszliśmy na ten stadion, przeżyliśmy szok. Zresztą szok był już w szatni, kiedy trener wypisał składy. Jesteś z Koszalina, wyjeżdżasz robić karierę i nagle spotykasz się na boisku i grasz przeciwko Nicolasowi Anelce. Wszystko się wtedy zmienia. Uczucie nie od opisania.