Sąd zmienił zaskarżone przez prokuraturę postanowienie Sądu Rejonowego w sprawie Beaty Sawickiej o niezastosowaniu aresztu. - Sąd zdecydował o zastosowaniu wobec oskarżonej tymczasowego aresztowania pod warunkiem - poinformował rzecznik SO Jarema Sawiński. W ciągu 7 dni Sawicka ma wpłacić 300 tys. złotych. "Jeżeli to poręczenie majątkowe zostanie wpłacone w tym terminie, aresztowanie nie będzie stosowane. Jeżeli Beata Sawicka nie wpłaci tej kwoty, wówczas sąd będzie zmuszony zastosować wobec niej ten środek zapobiegawczy" - powiedział Sawiński. Wcześniej Sąd Rejonowy uznał, że wystarczającymi środkami zapobiegawczymi zastosowanymi wobec Sawickiej będą zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny. - Zdaniem Sądu Okręgowego, w sytuacji, gdy Polska w grudniu wchodzi do strefy Schengen, zakaz opuszczania kraju będzie środkiem iluzorycznym - dodał rzecznik sądu. - Sąd Okręgowy uznał, że nie zachodzą przesłanki w postaci obawy matactwa za przestępstwa związane z zarzutami postawionymi Beacie S. Uznał, że może istnieć taka obawa w przypadku ewentualnych nowych zarzutów stawianych podejrzanej - poinformował z kolei prokurator Andrzej Laskowski. Według niego sąd potwierdził wniosek prokuratury, że Beacie S. grozi realnie wysoka kara. - Katalog przestępstw, jaki będzie zarzucony Beacie Sawickiej prawdopodobnie nie jest katalogiem zamkniętym. Zarzuty mogą być poszerzone - dodał Laskowski. Zdaniem prokuratury, kwota 300 tys. zł. rzeczywiście zabezpieczy tok prowadzonego postępowania karnego. - Jest to kwota zaporowa i nieadekwatna. Jeżeli stosuje się taki środek zapobiegawczy, to musi być on w jakiejś proporcji nie do kary, ale do majątku oskarżonego. Sąd mógł spokojnie przyjąć proponowane przez nas poręczenie czyli 100 tys. złotych. To jest też bardzo wysokie poręczenie - powiedział z kolei adwokat Sawickiej, Aleksander Pociej. Stwierdził też, że Beata Sawicka jest "zdruzgotana" decyzją sądu. Była posłanka pojawiła się w poniedziałek w poznańskim sądzie i uczestniczyła w rozprawie. W przerwie, w czasie której sąd podejmował decyzję w jej sprawie, opuściła budynek unikając rozmowy z dziennikarzami. "Teraz mamy tydzień. W tym czasie Beata Sawicka i jej bliscy będą się starać się o pieniądze" - dodał jej adwokat. Beata Sawicka jest podejrzana o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Przestępstwa te są zagrożone karą do 10 lat więzienia. Sawicka została zatrzymana na początku listopada w jednym z hoteli na terenie Poznania przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Następnie została przewieziona do poznańskiej prokuratury, gdzie postawiono jej zarzuty. Sąd Rejonowy uznał, że zatrzymanie posłanki było bezzasadne. Nie zdecydował również o zastosowaniu wobec niej aresztu. W tej samej sprawie na początku października aresztowano burmistrza Helu Mirosława W., któremu prokuratura zarzuca, że w związku z pełnieniem funkcji publicznej przyjął korzyść majątkową w wysokości 150 tys. zł i wartościowy zegarek w zamian za działanie niezgodne z prawem. Beata Sawicka i Mirosław W. zostali zatrzymani w październiku przez funkcjonariuszy CBA w momencie przyjmowania łapówki za "ustawienie" przetargu na zakup 2-hektarowej działki na Helu. Miał na niej powstać kompleks rekreacyjno-hotelowo-wypoczynkowy.