Sargent, o którym Rodin kiedyś głośno powiedział "Van Dyck naszych czasów" zaczął swoją karierę od kopiowania brytyjskiego mistrza krajobrazów morskich - Turnera. Nawet jeśli początkowo nie potrafił on oddać spienionych fal czy łagodnej lini brzegowej z tą samą błyskotliwością co Anglik, to szybko nabył niezwykłej artystycznej dojrzałości. Dla kontrastu Turner nigdy nie był w stanie przekonywająco namalować ludzkiej postaci, zarówno dla pieniędzy czy też własnej satysfakcji. Urodzony we Florencji, niemal całe dzieciństwo spędził podróżując po Europie, jednak to Paryż pozostał centrum jego artystycznej działalności. Ekspozycja rozpoczyna się w 1874 roku, dokładnie w czasie pierwszej wystawy impresjonistów, o którym to ruchu artystycznym 18-letni wówczas Sargent nie wie prawie nic. Dziesięć lat później jego najbardziej znany portret Madame X wywoła skandal na paryskich salonach sprawiając, że ich stała bywalczyni - sportretowana Madame Pierre Gautreau, za pomocą wpływowych przyjaciół zmusi Sargenta do przenosin na stałe do Londynu. Być może sukces młodego malarza przyszedł za szybko i nie uchronił go od zarzutów powierzchowności, które jego znakomite portrety pobudziły. Nawiązując do swojego przymusowego wyjazdu, miał on później z potępieniem powiedzieć, że portret to "zajęcie dla alfonsów". Tym samym artysta powrócił do swoich ukochanych i co najważniejsze "bezpiecznych" scenek nadmorskich. Spójrzmy na Atlantic Storm - przyprawiający o zawrót głowy widok z pokładu statku parowego przedzierającego się przez sztormowe fale. Nie znajdziemy tutaj nic skandalizującego, chociaż już na obrazach z Capri przedstawiających beztroskich chłopców z Neapolu opalających się nago, można dostrzec szczyptę homoerotyzmu. Co zaskakujące Sargent malował zwykłe, zamieszkałe przez klasę robotniczą miejscowości nadmorskie, a nie popularne resorty czy modne promenady, tak chętnie uwieczniane na płótnie przez impresjonistów. I podobnie jak u Milleta, jego powszedni ludzie np. na obrazie En Route pour la peche posiadają wyidealizowane dostojeństwo. Sargent stara się bowiem nadać zwyczajnemu ludzkiemu działaniu nieco monumentalności. Właśnie dzięki temu jego obrazy poławiaczy ostryg gdzieś w Bretanii są jednymi z najlepszych dzieł artysty. Wiedząc jak ustawić figury ludzkie względem siebie, malarz "nabiera" nasze oczy, a my szybko jesteśmy wciągnięci przez całość. Paleta kolorów Sargenta wyraźnie się tu rozjaśnia, jego malowanie natomiast osiąga bardziej impresjonistyczną luźność. Każdy może tutaj dostrzec jego wielkość. Sargent and the Sea Wystawa otwarta do 26 września Royal Academy of Arts Burlington House Piccadilly London W1J 0BD Galeria czynna codziennie w godzinach 10-18, w piątki do 21. Wstęp płatny (bilety normalne L8.50, ulgowe L6.50) Łukasz Marczewski