Oddalił on nieprawomocnie pozew literata Tomasza Bielskiego, który żądał od PO i 600 tys. zł na cel społeczny. Twierdził on, że naruszono jego dobra osobiste billboardami wyborczymi, w których PO określiła zasady PiS jako "pogardę, oszczerstwo i agresję". Pisał w pozwie, że ciemny kolor billboardów miał się w intencji PO kojarzyć z "ciemnotą umysłową zwolenników PiS". Jego zdaniem, PO chciała też w ten sposób powiedzieć, że "Polakiem, obywatelem, patriotą, nie jest ten, kto popiera PiS". Bielski mówił przed sądem, że ramy kampanii zostały w ten sposób jaskrawo przekroczone, a wszystko to "działo się za zgodą i z udziałem Tuska". Pełnomocnik pozwanych radca prawny Elżbieta Kosińska-Kozak wnosiła o oddalenie pozwu. Argumentowała, że Tusk nie może w ogóle być pozwany w tej sprawie, bo tylko organ statutowy partii może ewentualnie odpowiadać za jej działania. Dodawała, że plakaty wyborcze nijak nie odnosiły się do osoby powoda. Według sądu, nie można uznać by billboardy odnosiły się do powoda, bo nie było na nich jego nazwiska i nie były wprost do niego adresowane. Dlatego uznał, że "z obiektywnego punktu widzenia nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda". On sam zapowiedział apelację.