- To miał być tylko napad na bank, nie było mowy o żadnym morderstwie - zeznawał przed warszawskim Sądem Okręgowym drugi z trójki oskarżonych o jedną z najbardziej makabrycznych zbrodni. W trakcie przesłuchań w prokuraturze wszyscy oskarżeni zgodnie zeznawali, że wiedzieli o tym, iż będą zabijać. Dziś Marek R., przyznał się tylko do udziału w napadzie. Zaprzecza zarzutom udziału w zabójstwie. Twierdzi, że w czasie śledztwa został zmuszony przez policję do przyznania się do winy. - Powiedziano mi, że jak tak nie będę mówił, to będę bity i katowany i tak do nich wrócę - wyjaśniał R. Jego zdaniem przed napadem nie było mowy o zabijaniu ludzi. Mężczyzna całą winą za tragedię obarczył Grzegorza Sz., który przyznał się wczoraj do zastrzelenia strażnika i trzy kasjerki w banku. Sz. powiedział w czasie wizji lokalnej, że to właśnie Marek R. był z nim w banku i dał hasło do zastrzelenia kasjerek. Sąd obejrzał dziś zapis z wizji lokalnej. - Marek mi powiedział: strzelaj, to ja: pach, pach i pach - tak strzeliłem. W szoku byłem, w szoku i wtedy walnąłem jeszcze te dwie - opowiadał stanowczym głosem oskarżony. W ten sposób zginęły trzy kasjerki. - Po razie uderzałem je w głowę kolbą: tutaj, tutaj i tutaj - mówiąc te słowa oskarżony prawdopodobnie demonstrował sposób, w jaki zadawał ciosy na pozorantach uczestniczących w wizji lokalnej (telewizor, na którym sąd ogląda wizję lokalną, był odwrócony tak, by mogli go oglądać tylko sędziowie, oskarżeni, prokurator i adwokaci). Po odtworzeniu trwającej 68 minut taśmy Grzegorz Sz. potwierdził, że tak przebiegała wizja lokalna i nic więcej do tego nie dodał. Oskarżeni to trzej mężczyźni. Grozi im od 12 lat więzienia do dożywocia. Dwóm innym osobom, w tym dziewczynie jednego z oskarżonych prokuratura zarzuca utrudnianie śledztwa. Wczoraj główny oskarżony Grzegorza Sz. przyznał się do zastrzelenia ochroniarza i trzech kasjerek. Jednak odmówił składania wyjaśnień.