Zbigniew Ziobro (PiS) powiedział później dziennikarzom, że w zeznaniach Wandy Marciniak - byłej prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadziła śledztwo w sprawie Lwa Rywina - jest szereg faktów, które muszą budzić bardzo poważny niepokój. Natomiast wiceszef komisji śledczej. Bogdan Lewandowski (SLD) ocenił, że w zeznaniach Marciniak "nie ma nic takiego". Po posiedzeniu komisji Ziobro powiedział dziennikarzom, że "Marciniak uczestniczyła mniej niż marginalnie w tej sprawie, a mimo to stwierdziła szereg faktów, które muszą budzić bardzo poważny niepokój". - Narzucono prokuratorom wbrew ich woli datę przesłuchania premiera Millera, uniemożliwiając rzetelne przegotowanie się do tego przesłuchania. Narzucono im treść czynności procesowej, jaką jest zadawanie pytań - dodał. Według posła PiS, "były naciski, działania niezgodne z ustawą o prokuraturze, podejmowane wobec prokuratorów referentów prowadzących sprawę Rywina". Z kolei jak powiedział dziennikarzom Lewandowski, Marciniak zapewniła, że jej odejście z prokuratury nie miało żadnego związku ze sprawą prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego, co było podnoszone w niektórych mediach. - Pani prokurator Marciniak odeszła z pracy z zupełnie z innych powodów, które nie mają żadnego związku z tzw. sprawą Rywina - uważa poseł SLD. Również Nałęcz uważa, że w pracach Prokuratury Apelacyjnej wszystko było w normie. - Ci, którzy zgłaszają zastrzeżenia co do poprawności pracy prokuratury, myślę, że znajdą w tym przesłuchaniu argumenty, że są zbyt surowi - powiedział. - Oczekiwaliśmy po tym przesłuchaniu jakiejś sensacji, zarzutów, że prokuratura pracuje nieprawidłowo, a ono w sporej swojej części zamieniło się w korepetycje dla pytających - dodał szef komisji. Według Nałęcza, nawet to, co było odczytywane za sensację, np. przekazanie pytań do premiera przez prokuratora nadzorującego sprawę, też nie jest czynnością wyjątkową w postępowaniu prokuratorskim. - Nie robiłbym z igły wideł - tak Nałęcz ocenił wyznaczenie terminu przesłuchania premiera. Według niego, miało to związek z uwzględnieniem kalendarza premiera. Kolejne posiedzenie komisji zaplanowano na poniedziałek. Ma wówczas zeznawać szefowa gabinetu politycznego premiera, była wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska. Na wtorek zaplanowano przesłuchanie wiceszefa SLD i byłego ministra kultury Andrzeja Celińskiego. Oto fragmenty odtajnionych zeznań prok. Wandy Marciniak: Była prokurator prowadząca sprawę Rywina Wanda Marciniak zeznała przed komisją śledczą, że nie mogła dalej pracować w prokuraturze, bo nie podobały jej się metody pracy, z którymi zetknęła się w Wydziale II Prokuratury Apelacyjnej. Jan Rokita (PO) zapytał Marciniak dlaczego uznała, że nie może dalej pracować i dlaczego o tym poinformowała media. "Dlaczego pani nie mogła tam więcej pracować?" - dopytywał. "Bo nie podobały mi się metody pracy - metody pracy, z którymi zetknęłam się w Wydziale II Prokuratury Apelacyjnej, a w szczególności brak niezależności prokuratora prowadzącego sprawę" - odparła Marciniak. "Sprawę Rywina?" - dociekał Rokita. "Nie, każdą sprawą" - odpowiedziała. Rokita dociekał, na czym ten brak niezależności polegał. "Generalnie były dwie przyczyny mojego odejścia. Pierwsza - podawana przez prasę i przez moich zwierzchników - to było to, że uważałam, że moja praca nie znajduje uznania w oczach przełożonych, co się wyrażało brakiem wniosku o nominację mnie, podczas gdy na inne osoby będące o wiele krócej w Prokuraturze Apelacyjnej takie wnioski były" - podkreśliła Marciniak. Jak dodała, drugą kwestią jest w jej ocenie brak niezależności prokuratora. Podkreśliła, że w jej akurat przypadku przejawiało się to tym, że prowadząc jedno z postępowań w Wydziale II złożyła 2 lipca 2002 roku wniosek o wyłącznie z postępowania. Wyjaśniła, że między nią a jednym z obrońców podejrzanego, przeciwko któremu to postępowanie się toczyło, istniał stosunek osobisty. Dodała, że pismo w tej sprawie adresowane dla szefa PA w Warszawie Zygmunta Kapusty złożyła na ręce jego zastępcy i poszła na urlop. Po powrocie starała się dowiedzieć, czy została odsunięta od tego postępowania czy nie. "Aczkolwiek cały czas wykonywałam czynności w tym postępowaniu" - zaznaczyła. Jak dodała, "w zasadzie dopiero chyba 8 stycznia tego roku" ta sprawa została jej odebrana z referatu i przejął ją do prowadzenia inny prokurator. Anita Błochowiak (SLD) pytała, czy prawdziwa jest informacja, że Marciniak zrezygnowała, a powodem jej rezygnacji były naciski z ministerstwa sprawiedliwości. "To też jest nieprawdziwa informacja, tak?" - zapytała. "Znaczy na mnie nikt nie naciskał" - odparła Marciniak. Błochowiak dopytywała, czy Marciniak ma wiedzę, że były wywierane naciski na innych prokuratorów prowadzących śledztwo. "Nie mam takiej wiedzy" - odpowiedziała. Jan Rokita (PO) chciał wiedzieć, czy Marciniak słyszała albo uczestniczyła w jakiś debatach o tym, że można by jeszcze rozważać postawienie zarzutu komuś innemu w tym śledztwie; czy w ogóle taką rozmowę w prokuraturze z kimś prowadziła. Marciniak odpowiedziała, że ona takich rozmów nie prowadziła i nie wie, czy były takie rozmowy prowadzone. "Czy pani uważa, że jakieś czynności powinny były być podjęte w tej sprawie, a nie zostały podjęte pani zdaniem? W sprawie afery Lwa Rywina - generalnie" - zapytał poseł PO. "Nie, nie uważam, panie pośle. Ale generalnie nie uważam tak dlatego, że ja po prostu tej sprawy nie znam szczegółowo" - odparła. Bogdan Lewandowski (SLD) przytoczył tezę zawartą w artykule "Życia Warszawy" na początku lipca: "Prokuratorzy chcieli postawić zarzuty prezesowi TVP Robertowi Kwiatkowskiemu, nie zgodziło się na to ministerstwo sprawiedliwości. Na znak protestu z pracy zrezygnowała prokurator Wanda Marciniak, jedna z prowadzących śledztwo". "To nie jest moja wypowiedź. To nie jest cytat z mojej wypowiedzi" - odparła Marciniak. "Proszę powiedzieć, czy to zdanie odzwierciedla prawdę, stan faktyczny" - dopytywał Lewandowski. "Nie, bo ja nigdy nie twierdziłam, że w sprawie jest taki materiał dowodowy bądź znam taki materiał dowodowy, wiem, że on istnieje, który pozwoliłby na przedstawienie zarzutów Kwiatkowskiemu" - odpowiedziała. Marciniak zeznała też, że w sprawie Rywina przesłuchała kilku świadków. Nie pamiętała - czterech lub pięciu. "I na tym mój udział w tej sprawie się zakończył" - dodała. Według niej, był on "marginalny, incydentalny". Zbigniew Ziobro (PiS) pytał Marciniak, czy według jej wiedzy odbywały się narady przedstawicieli Prokuratury Krajowej z prokuratorami z Prokuratury Apelacyjnej prowadzącymi postępowanie. Marciniak zeznała, że z tego, co wie, były jakieś spotkania, a ona sama brała udział tylko w jednym z nich. Podkreśliła, że nie pamięta jego daty, ale - jak dodała - "na pewno to było przed drugim przesłuchaniem premiera Leszka Millera". Na spotkaniu - zeznała - oprócz niej był m.in. szef prokuratury Apelacyjnej Zygmunt Kapusta oraz prokuratorzy: Anna Świtalska, Katarzyna Kwiatkowska, Danuta Bator. "Generalnie chciałyśmy zmienić termin przesłuchania pana premiera" - wyjaśniła. Dodała, że premier nie zeznawał jeszcze wówczas przed sejmową komisję śledczą. "Chodziło o to, by przesłuchanie (w prokuraturze) odbyło się w innym terminie - po przesłuchaniu przez komisją śledczą, ponieważ mogą z niego wyniknąć nowe wątki" - zaznaczyła. "Pamiętam, że ta dyskusja dotyczyła tego, że ten termin jest nam jakby narzucany. Ale głównym motywem tego spotkania i naszego stanowiska było nie to, że ktoś nam każe danego świadka przesłuchać jutro czy za tydzień, tylko że pan premier nie był jeszcze przesłuchiwany przez komisję śledczą" - zaznaczyła. Ale - jak dodała - "nasze argumenty nie znalazły uznania i jakiejś zmiany stanowiska u pana porokuratora (Ryszarda) Rychlika". Dodała też, że podczas spotkania prokurator Bator "wyjęła jedną, może dwie kartki, dając je pani prokurator Kwiatkowskiej, mówiąc, że na tych kartkach wynotowała pytania, które trzeba zadać panu premierowi". Marciniak nie pamiętała, czy Bator to jakoś uzasadniała. Dodała, że prokurator Kwiatkowska podziękowała i powiedziała, że też ma już przygotowane swoje pytania. Jak poinformowała, do przesłuchania premiera doszło następnego dnia. Ziobro dociekał, czy Marciniak uczestniczyła kiedyś w takiej sytuacji, że prokurator Prokuratury Krajowej przedstawia prokuratorowi referentowi pytania do zadania ważnemu świadkowi. "Nigdy" - odparła Marciniak. "A w sytuacji, w której wbrew stanowisku prokuratorów referentów, którzy przedstwiają określone argumenty co do terminu przesłuchania świadka Prokuratura Krajowa przeforsowuje inny termin?" - kontynuował. "Nie przypominam sobie. Aczkolwiek nie mogę wykluczyć, że mogły być takie sytuacje" - podkreśliła Marciniak.