Gdy Polacy kończyli świętować pierwszy dzień Bożego Narodzenia, u wybrzeża indonezyjskiej Sumatry zatrzęsła się ziemia. Po kilku godzinach zabójcze fale, wywołane wstrząsem, uderzyły w wybrzeże państw leżących w basenie Oceanu Indyjskiego. Kilkumetrowe ściany wody pochłonęły tysiące istnień. - Naszą łódź morze uniosło na wysokość ośmiu metrów i rzuciło na główną ulicę miasta Patong - opowiadał korespondentowi BBC brytyjski turysta Mike Rynner, spędzający wakacje w Tajlandii. - Żywioł spustoszył całą wyspę, wszędzie leżą ciała zabitych - opowiadał duński turysta. Fala wyższa od drapaczy chmur Jak powstaje tak niszczycielski żywioł? Fale tsunami powstają na skutek trzęsienia ziemi pod dnem morskim, w wyniku podwodnych wybuchów wulkanów lub eksplozji wulkanów na morzu, albo też obsunięcia się mas gruntu do morza. Nie da się prognozować tsunami, ale można zaobserwować je z wyprzedzeniem. Jeśli zna się miejsce, w którym nastąpiło trzęsienie ziemi, jego siłę, oraz charakterystykę akwenu, można określić, jak będzie rozchodziła się fala tsunami. Można też z dość dużą dokładnością podać przypuszczalny czas wystąpienia fali tsunami na danym odcinku brzegu oraz jej przypuszczalną wysokość. Najbardziej zagrożone wystąpieniem tsunami są wybrzeża Japonii, Kuryli, Kamczatki, Aleutów, Alaski, Ameryki Środkowej, Peru i Chile. Tsunami są bardzo długie zaś ich wysokość na otwartym, głębokim oceanie wynosi kilka metrów. Ze względu na bardzo duże długości, fale tsunami mogą przemieszczać się bardzo szybko, nawet kilkaset kilometrów na godzinę. W skrajnych przypadkach wysokość fali tsunami sięgać może kilkunastu metrów. Największe w historii było tsunami w Lituya Bay na Alasce. Fala ta miała wysokość do 524 m (to nie pomyłka), spowodowana była silnym trzęsieniem ziemi 9 czerwca 1958 roku w pobliżu wybrzeży Alaski. Ostrzeżenie z mysiej dziury Sejsmolodzy rozkładają bezradnie ręce pytani o możliwości dokładnego przewidzenia trzęsienia ziemi. Wokół Pacyfiku istnieje system ostrzegania przed tsunami dla zachodnich obrzeży Pacyfiku i Ameryki Południowej. Ale mimo milionów wydawanych na rozbudowę skomplikowanego systemu, naukowcy z centrum ostrzegania mają tylko jedną radę dla mieszkańców zagrożonych terenów: uciekaj w głąb lądu, gdy poczujesz wstrząsy. Rada banalna, ale gdyby zastosowali się do niej mieszkańcy południowo wschodniej Azji, bilans niedzielnej katastrofy byłby o wiele mniejszy. Jeśli dodamy do tego fatalnie zorganizowane służby ratownicze, to zrozumiemy, dlaczego fale tsunami zabiły tam tysiące ludzi, a huragany w USA pochłonęły życie zaledwie kilku osób. - Nie potrafimy przewidzieć kataklizmów takich jak trzęsienie ziemi, bo za mało wiemy o wnętrzu naszej planety - mówią naukowcy. Ale nowoczesne systemy, jakie działają na całym świecie pozwalają już błyskawicznie określić siłę i miejsce kataklizmu. W obserwatorium w Niedzicy tajniki sejsmologii zgłębiał reporter RMF Witold Odrobina. Na razie skuteczniejsze od naukowców okazują się być zwierzęta. Impulsy elektromagnetyczne, powstające przed trzęsieniem ziemi, zakłócają wewnętrzny zegar myszy. Już na kilka godzin przed trzęsieniami ziemi myszy zachowują się dziwnie, biegają nerwowo po klatkach, wsadzają głowy w trociny. Polska bezpieczna do czasu Teoretycznie wszystkie tereny aktywnie sejsmicznie są bardzo dobrze znane i opracowane są dla nich prognozy długo-, średnio- i krótkoterminowe. Metodami statystycznymi szacuje się siłę wystąpienia następnego trzęsienia ziemi. Na przykład wiadomo, że w Polsce nie wystąpi trzęsienie ziemi o sile 6,5 czy 7 w skali Richtera. Aktywne sejsmicznie jest południe Polski, głównie Karpaty, ale to tylko niegroźne procesy górotwórcze. Jednak nawet w nieaktywnych regionach od czasu do czasu drży ziemia. Wrześniowe wstrząsy, które odczuli mieszkańcy północnej Polski zaskoczyły nawet sejsmologów. W pierwszych komentarzach pojawiły się wtedy komentarze, że przyczyną wstrząsów są rosyjskie eksperymenty z bronią na Bałtyku, nikt nie myślał o trzęsieniu ziemi. Wtedy obeszło się bez ofiar, chociaż pojawiły się rysy na niektórych budynkach. Wypada wierzyć w zapewnienia naukowców, że nie dojdzie u nas do hekatomby, która w lipcu 1202 r. nawiedziła basen Morza Śródziemnego. Według zapisów w kronikach średniowiecznych, zginęło wówczas ponad milion mieszkańców Bliskiego Wschodu.