Politycy PO zapewniali jednocześnie w czwartek, że podczas posiedzenia zarządu nie było mowy o wyrzucaniu Grzegorza Schetyny lub o jego zawieszeniu w prawach członka partii. Pytani o jego przyszłość jako wiceszefa ugrupowania podkreślali, że o tym zdecyduje listopadowa konwencja. Zarząd Krajowy PO zdecydował, że wybory władz PO na Dolnym Śląsku nie będą powtórzone. W głosowaniu w tej sprawie wstrzymały się dwie osoby: Grzegorz Schetyna i Rafał Grupiński. Zarząd jednomyślnie zawiesił też na trzy miesiące w prawach członków partii pięć osób, zarówno tych polityków, którzy nagrali ujawnione przez "Newsweek" rozmowy odsłaniające kulisy dolnośląskiego zjazdu, jak i tych, którzy zostali nagrani. Zajmie się nimi sąd partyjny. "Tracimy wizerunkowo, bo patrząc na decyzje zarządu można odnieść wrażenie, że zrównaliśmy nagrywających z nagrywanymi. To tak, jakby kupowanie głosów było równie naganne, co dokumentowanie tych propozycji" - powiedział PAP polityk z otoczenia Schetyny. Przeciwnicy Schetyny przekonują, że nie było żadnych podstaw do unieważniania zjazdu. Jak twierdzą, premier ostrzegał "schetynowców" przed "rozsadzaniem partii od środka". Sugerują, że Schetyna - obecnie pierwszy wiceprzewodniczący partii - może nie wejść do nowego zarządu, który ma być wyłoniony w listopadzie oraz że Grupiński może stracić stanowisko szefa klubu parlamentarnego przy okazji zapowiadanej rekonstrukcji rządu. Jacek Protasiewicz, nowy szef dolnośląskiej PO ocenił w radiu ZET, że gdyby doszło do powtórzenia wyborów do władz partii w tym regionie, prawdopodobnie jego przewaga nad Schetyną mogłaby być większa (Protasiewicz wygrał 11 głosami). Protasiewicz nie uczestniczył posiedzeniu zarządu, ponieważ - jak wyjaśnił - do czasu rozstrzygnięcia kwestii wyborów na Dolnym Śląsku nie był do tego uprawniony. Pytany, czy ujawnienie "taśm prawdy" było potrzebne Schetynie, odparł: "Mam nadzieję, że nie; jaki jest sens atakować formację, której jest się wiceprzewodniczącym?". Dopytywany, czy za sprawą taśm stoi Schetyna, odpowiedział, że nie ma takiej wiedzy. Pytany o przyszłość Schetyny jako wiceszefa partii, Protasiewicz podkreślił, że będzie to decyzja listopadowej konwencji. "Trochę gorzkich słów padło na zarządzie krajowym. Wiceprzewodniczący powinien z większą troską myśleć o swojej organizacji" - zaznaczył. Szef wielkopolskiej PO, przewodniczący klubu Platformy Rafał Grupiński w Kontrwywiadzie RMF poinformował, że wstrzymał się od głosu w sprawie powtarzania wyborów na Dolnym Śląsku. "Wstrzymałem się od głosu, bo mój pogląd był inny w tej sprawie" - dodał. Jednocześnie powiedział, że szanuje decyzję większości członków zarządu o niepowtarzaniu wyborów na Dolnym Śląsku i - jak ocenił - "to nie jest zamiatanie korupcji pod dywan". "Po pierwsze, sąd koleżeński będzie tym się zajmował; po drugie, będziemy musieli sami to zbadać; po trzecie, zajęła się tym prokuratura. Na pewno będziemy wiedzieli, co tam się zdarzyło" - zaznaczył. Grupiński mówił, że nie wie, kto stoi za nagraniami. "Uważam, że rzucanie jakichkolwiek podejrzeń na Schetynę w tej sprawie jest nie fair, dlatego że w istocie on jest tutaj największym poszkodowanym, właśnie dlatego że takie podejrzenie były od razu przeciw niemu kierowane" - powiedział szef klubu PO. Zapewnił, że na posiedzeniu zarządu partii nie było mowy o wyrzucenia Schetyny z partii. "Nikt Schetyny nie zamierza wyrzucać z Platformy. Generalnie nie ma takiego problemu, żeby ktoś był wyrzucany z Platformy" - powiedział. Szef łódzkiej Platformy Andrzej Biernat zapewnił w TVP1, że podczas posiedzenia zarządu partii nie wnosił o zawieszenie Schetyny w prawach jej członka. "Grzegorz tłumaczył, że nie ma nic wspólnego z całą tą historią. Na ile to będzie wiarygodne, pokażą działania Grzegorza wewnątrz partii" - zaznaczył. Poseł pytany o przyszłość Schetyny jako wiceszefa PO powiedział też, że decyzja o przyszłości Schetyny, a także innych wiceprzewodniczących zapadnie podczas konwencji krajowej partii w listopadzie. Część członków zarządu stara się tonować emocje jakie towarzyszą ujawnionym w mediach nagraniom obciążających polityków Platformy. "Wychodzimy z zakrętu, będziemy jedną partią" - zapewniła szefowa świętokrzyskiej Platformy Marzena Okła-Drewnowicz. Uzasadniając zawieszenie nagrywających i nagrywanych polityków PO przekonywała, że "nikt nie ma prawa składać propozycji nieetycznych, ale z drugiej strony nikt nie ma prawa nagrywać, a tym bardziej upubliczniać tych nagrań". Według źródeł PAP większość członków zarządu (z wyjątkiem Roberta Tyszkiewicza, Andrzeja Halickiego, Grzegorza i Schetyny) miała pretensje do Grupińskiego, że jako szef klubu PO bez konsultacji z zarządem zapowiedział zawieszenie w prawach członka klubu posłów Michała Jarosa i Norberta Wojnarowskiego. Z kolei zwolennicy Schetyny zwracają uwagę, że zarząd podjął decyzję idącą jeszcze dalej niż wniosek Grupińskiego, bo zawiesił posłów w prawach członków partii. Okła-Drewnowicz pytana o tę sprawę przekonywała, że "nie można za tę samą rzecz karać podwójnie". "Ci posłowie nic złego nie zrobili w Sejmie, w klubie PO, więc będą normalnie funkcjonowali w klubie Platformy. Oddzielamy sprawy parlamentu, od spraw partyjnych" - podkreśliła. Według relacji polityków PO, premier podczas posiedzenia zarządu miał zapowiedzieć, że Platforma na siłę nie będzie tkwiła w "zgniłych kompromisach" i jeśli koalicja straci większość, to alternatywą będą przyspieszone wybory. "Tusk zapowiedział, że jeśli kryzys w PO będzie się pogłębiał, będą wcześniejsze wybory. Odebraliśmy to jako ostrzeżenie dla grupy Schetyny i zapowiedź, że nie będzie już żadnej tolerancji dla ewentualnych dalszych taśm, czy nagrań, czyli takiej totalnej wojny wewnętrznej" - podkreślił w rozmowie z PAP jeden z polityków zarządu PO. Inni rozmówcy oceniają jednak, że wizja wcześniejszych wyborów to raczej "straszak" dla skonfliktowanych frakcji niż realna alternatywa. 23 listopada odbędzie się konwencja krajowa która ma m.in. zatwierdzić zmiany w statucie partii; premier zapowiedział, że poinformuje wtedy m.in. o zmianach w rządzie.