"W końcu zeszłego tygodnia kuter torpedowy, wracający do bazy morskiej w Bałtijsku (dawnej Pilawie - przyp. red.) z rejonu szkolenia bojowego na wodach terytorialnych Rosji, przez pomyłkę naruszył morski odcinek rosyjsko-polskiej granicy" - cytuje agencja anonimowego oficera Floty Bałtyckiej. Według rozmówcy Interfaksu, "rosyjski kuter torpedowy znajdował się na polskich wodach terytorialnych około godziny". Źródło rosyjskiej agencji przekazało też, że na miejsce zdarzenia przybył kuter polskiej Straży Granicznej, który jednak nie podpłynął na bliską odległość do rosyjskiej jednostki, a jedynie poinformował jej załogę o naruszeniu przez nią granicy. Po pewnym czasie - relacjonuje Interfax - do rejonu incydentu zbliżył się okręt rosyjskiej straży granicznej, którego załoga kontrolowała sytuację. - Dowódca kutra torpedowego, zrozumiawszy błąd, obrał kurs na Bałtijsk i szczęśliwie wrócił do bazy. Dowództwo prowadzi dochodzenie w tej sprawie - powiedział informator agencji. Rzecznik Straży Granicznej Justyna Szubstarska potwierdziła, że doszło do takiego zdarzenia, ale nie było interwencji polskiego okrętu Straży Granicznej. - Przy pomocy naszego nabrzeżnego systemu obserwacyjnego dostrzegliśmy rosyjski kuter, który wpłynął na nasze wody. Powiadomiliśmy o tym stronę rosyjską, nie było bezpośredniej interwencji naszego statku, kuter opuścił naszą strefę - podała Szubstarska. Dodała, że zdarzenie wyjaśnia z Rosjanami polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Interfax dodaje, że w dowództwie rosyjskiej Marynarki Wojennej w Moskwie potwierdzono fakt "przypadkowego wpłynięcia kutra torpedowego na polskie wody terytorialne". - Było to niezamierzone naruszenie. Jego okoliczności i przyczyny są badane - oświadczył przedstawiciel dowództwa Marynarki Wojennej Rosji. Zaznaczył, że kuter torpedowy nie miał na pokładzie żadnego uzbrojenia.