O projekcie ustawy zatytułowanej "O kontroli działalności osób znajdujących się pod wpływami zagranicznymi" poinformował w poniedziałek niezależny portal Meduza. Jednym ze współautorów projektu jest deputowany Andriej Ługowoj, podejrzewany w Wielkiej Brytanii o udział w otruciu radioaktywnym polonem byłego funkcjonariusza FSB Aleksandra Litwinienki. Z dokumentu wynika, że do uznania za "zagranicznego agenta" oficjalnie nie będzie już potrzebne - jak było to dotychczas - otrzymywanie środków finansowych z zagranicy. Deputowani chcą, by za "zagranicznych agentów" uznać osoby, które otrzymują wsparcie z zagranicy bądź są "pod wpływami zagranicznymi w innych formach", a jednocześnie zajmują się jakimkolwiek z następujących rodzajów działalności: działalność polityczna, zbieranie informacji o działalności wojskowej i wojskowo-technicznej Federacji Rosyjskiej, "rozpowszechnianie informacji i materiałów dla nieograniczonego kręgu osób bądź udział w tworzeniu takich informacji". Za "wpływ zagraniczny" może zostać uznane wsparcie ze źródła zagranicznego (od obcego państwa, organizacji międzynarodowej) i inne rodzaje oddziaływania, "w tym poprzez przymuszanie i przekonywanie" - podaje Meduza.Ługowoj, pytany przez portal RBK, jak będzie można udowodnić, że na daną osobę wywierane było takie "oddziaływanie" odparł, iż zostanie to uściślone przed drugim czytaniem projektu. W projekcie mowa jest także o "osobach afiliowanych" z "zagranicznymi agentami". Ługowoj powiedział dziennikowi "Izwiestija", że wprowadzono to pojęcie dlatego, że "bardzo często zdarzało się, iż 'agenci zagraniczni' otrzymujący wsparcie z zagranicy uciekali się do pomocy pośredników". W projekcie nie napisano, kto może zostać uznany za "osobę afiliowaną". "Może być to ktokolwiek, kto pomaga w prowadzeniu takiej działalności, w tym również krewni" - powiedział Ługowoj. Szersza lista agentów W projekcie zaproponowano też połączenie czterech dotąd istniejących oficjalnych rejestrów "zagranicznych agentów". Dotąd ministerstwo sprawiedliwości Rosji prowadziło cztery takie listy: jedną dla organizacji pozarządowych, drugą dla mediów, kolejną dla osób fizycznych i jeszcze jedną, dla organizacji niezarejestrowanych. Deputowani chcą też, by za "agentów" można było uznać podmioty prawne, rosyjskie lub zagraniczne, niezależnie od ich formy organizacyjno-prawnej. Według portalu RBK oznacza to, że będzie można za "agentów" uznawać podmioty komercyjne. "Zagranicznym agentom" grozić też będą - w razie przyjęcia ustawy - nowe ograniczenia. Nie będą mogli organizować wydarzeń publicznych, w tym demonstracji i pikiet, prowadzić działalności oświatowej i wychowawczej dla nieletnich, inwestować w firmy o znaczeniu strategicznym. Przepisy o organizacjach "pełniących funkcję zagranicznego agenta" zostały w Rosji przyjęte w 2012 roku. W kolejnych latach zostały rozszerzone na media i osoby fizyczne. W ostatnich dniach ministerstwo sprawiedliwości umieściło na liście "mediów-zagranicznych agentów" trzech krytycznych wobec władz publicystów: Aleksandra Niewzorowa, Siergieja Parchomienkę i Aleksieja Wieniediktowa. Wieniediktow był długoletnim szefem zlikwidowanego niedawno niezależnego radia Echo Moskwy.