Zdobyte przez rodziców prestiż i uznanie w zawodzie są dla ich dzieci i innych "powinowatych" nierzadko zapowiedzią własnych sukcesów. Tym bardziej kuszącą, że droga do ich osiągnięcia nie jest już taka kręta jak dla tych, którzy w tej "branży" nikogo nie znają. Warto jednak pamiętać, że dobrze przyjmowane przez opinię publiczną kultywowanie tradycji rodzinnych może się łatwo zamienić w posądzenia o próby "ustawienia" członków rodziny i - w skrajnych wypadkach - nawet nepotyzm. Politycy zaprzeczają, by szukali posad dla krewnych, ale tak się jakoś składa, że znane nazwisko zwykle otwiera niemal wszelkie drzwi. Zasiedziali w polityce Na polski grunt polityczne klany przeszczepiają m.in. Giertychowie. Zarażeni bakcylem polityki w kolejnych pokoleniach: Jędrzej, Maciej i Roman - dziadek, ojciec i syn. Od czasów przedwojennych do dziś niewzruszenie skupieni wokół obozów narodowych. Maciej kandyduje w obecnych wyborach na prezydenta, Roman przewodzi Lidze Polskich Rodzin. Rodowe tradycje "zawodowe" wydają się być nie tyle nabyte, co w tej akurat rodzinie dziedziczne. Widzimy tu wyraźnie, jak określone środowisko społeczne może ukształtować wykształconych polityków o poglądach skrajnych, nie tolerujących ludzi myślących inaczej i przyjmujących a priori swoje twierdzenia - pisze na łamach "Wprost" socjolog Krzysztof Wszeborowski. Narodowi ideolodzy od trzech pokoleń konsekwentnie wdrażają pewną kulturę polityczną. Następne pokolenie Giertychów już rośnie. Niedawno wyszło także na jaw, że w biurze europosła LPR Bogusława Rogalskiego w Olsztynie, na polecenie Romana Giertycha, zatrudniona była jego teściowa. Jak twierdzi Rogalski, niedługo po wyborach do Parlamentu Europejskiego Giertych wręczył mu kartkę z nazwiskiem swojej teściowej i kwotą, jaką ma zarabiać. Jeśli Rogalski mówi prawdę, to jak inaczej nazwać tę sytuację , jeśli nie "załatwianiem" ciepłej posady? Pasja czy biznes Wokół Zyty Gilowskiej, byłej liderki Platformy Obywatelskiej, i jej syna Pawła rozpętała się niedawno burza. Po tym, jak prasa doniosła, że posłanka zatrudniała w swoim biurze synową i zlecała prace synowi, doszło do konfliktu między nią a władzami Platformy Obywatelskiej. W rezultacie Gilowska z Platformy odeszła. Bo i miała dokąd wracać. Zajęła się kontynuowaniem kariery naukowej. Wiele osób uważa dziś, że jedną z byłych "lokomotyw" wyborczych PO skrzywdzono. Po pierwsze dlatego, że pani profesor nie tyle zatrudniała synową, co jej syn ożenił się z osobą, która już pracowała w biurze posłanki. Poza tym, choć krytykowano fakt, że Gilowska płaciła synowi - prawnikowi - za pomoc w przygotowywaniu ekspertyz, były to - w stosunku do normalnych cen rynkowych - po prostu grosze. - Polityk oprócz polityki powinien umieć robić coś jeszcze - podkreśla Paweł Gilowski, syn Zyty. - Większość polityków z pierwszych stron gazet poza polityką nie umie nic. Gonią od wywiadu telewizyjnego do wywiadu radiowego - komentuje. Jego samego, jak deklaruje, oprócz polityki zaprząta kariera naukowa. - Politykę traktuję jako pasję. O biznesie tutaj trudno mówić. Źródłem utrzymania jest dla mnie działalność naukowa - mówi. Gilowskiego do polityki ciągnie z dwóch powodów. Po pierwsze - fascynuje go działalność w sferze publicznej, po drugie - ma możliwości działania tamże. Nie tylko dlatego, że ma dziś znane nazwisko. - Jestem z tych ambitnych, co to wszystko chcą zawdzięczać sobie. Ale jeśli ktoś, tak jak ja, ma nie najgorsze kompetencje oraz już pewną wyrobioną markę, to nie musi np. szukać kanałów dotarcia do opinii publicznej. Dziennikarze sami do niego przychodzą - mówi Gilowski. Jan Rokita powiedział ostatnio INTERIA.PL, że bardzo chciałby namówić Zytę Gilowską do powrotu na łono partii. Czy to się uda? Przykład płynie zza oceanu Klany polityczne to specjalność Amerykanów. Niewątpliwe rodzina Kennedych, gdzie pozycja w polityce przekazywana jest w zasadzie z ojca na syna albo chociaż wujka czy kuzyna, ma tu największe doświadczenie. Joseph był dyplomatą, a w ślad ojca poszły jego dzieci - John, znany jako JFK, był 35. prezydentem USA (1961-63), Edward "Ted" - senatorem, Robert - prokuratorem generalnym i senatorem, a Kathleen - gubernatorem stanu Maryland. Z kolei dzieci Johna, Joseph II i Patrick, to kongresmani. Wielka polityka, duże pieniądze i tajemnicze zbrodnie zapewniają rodzinie Kennedych niesłabnącą od lat popularność. Klan kennedych ma jednak poważną konkurencję - dynastię Bushów. George Herbert Walker Bush był 41. prezydentem Stanów Zjednoczonych w latach 1988-92. Jego syn, George Walker Bush, pełni ten urząd już drugą kadencję i pozostanie na stanowisku aż do 2008 roku. Republikanie, przedsiębiorcy naftowi, politycy, prezydenci, obaj interweniowali w Iraku - niedaleko pada jabłko od jabłoni. Brat Goerge'a - Jeb, jest natomiast gubernatorem Florydy. Czy ich dzieci także pomyślą o wyborczych laurach? Gen polityczny Dla naukowców zjawisko "dziedziczenia zawodów" po rodzicach nie istnieje. - Nigdy nie słyszałem, że ktoś został kowalem tylko dlatego, że odziedziczył genetycznie skłonności do bycia świetnym w tym fachu - tłumaczy genetyk Tomasz Kubiatowski. Innego zdania są socjologowie. - Prawdą jest, że prestiż społeczny i zajmowane przez rodziców pozycje są czynnikami sprzyjającymi zachowaniu rodzinnej tradycji - uważa Wszeborewski. Dzieci powielają drogę swoich rodziców z różnych przyczyn. Albo zawsze chciały być takie jak oni, albo to za nich "chciano". Polityczne duety, a nawet całe polityczne klany opierają się zatem nie tylko na indywidualnych predyspozycjach. W końcu poseł to zawód jak każdy inny. Czasami mamy zresztą do czynienia nie z klanami, a - jak w przypadku braci Kaczyńskich - po prostu z rodzeństwem. Tak skutecznym, zdolnym i biegłym w politycznych bojach, że nie można wykluczyć, iż Lech, dzisiejszy prezydent Warszawy, zostanie wkrótce głową państwa, a Jarosław obejmie tekę premiera. Bracia bliźniacy daliby w ten sposób gwarancję, że kłótni prezydent - premier nie będzie - mówią złośliwi. Jeśli polityczne klany służą jednak swemu krajowi i działają przy otwartej kurtynie - to trudno mieć do nich jakiekolwiek zastrzeżenia. To wyborcy zdecydują, czy na pewno "grunt to rodzinka".