Ajotallahowie są wśród szyitów najwyższymi autorytetami. Ludzie wykonują ich każde, nawet najbardziej absurdalne polecenie. Przyjazne Amerykanom stanowisko Al-Hakima zapewniało spokój w rejonach zdominowanych przez szyitów. W opozycji do rodu Al-Hakim są przedstawiciele rodu Assadr. To ród zdecydowanie bardziej antyamerykański. Amoktade Assadra oskarżano już o zlecenie w kwietniu zamachu na Abdula Madżida Al-Choi, ajatollaha, który wrócił do Nadżafu z Londynu. Pięć dni temu bomba eksplodowała przy biurze Mahommeda Saida Al-Hakima, bratanka ajatollaha i w tym przypadku również mówiono o Moktadzie As-Sadrze. To rywalizacja nie tylko o duchowe przywództwo. Pielgrzymi zostawiają w meczecie Alego olbrzymie ofiary a do tej pory skłóceni duchowni nie ustalili kto ma zarządzać pieniędzmi. Stojący na czele tymczasowej irackiej rady zarządzającej Ahmed Chalabi określił Hakima mianem męczennika. Zaapelował także do Irakijczyków o spokój, pozostanie w domach i żałobę. Według Chalabiego zamachu na ajatollaha dokonali ludzie wierni Saddamowi Husajnowi. Ci sami ludzie - mówił - stoją za zeszłotygodniowym zamachem na bagdadzką siedzibę ONZ i śmiercią specjalnego wysłannika Narodów Zjednoczonych do Iraku Sergia de Mello. Chalabi zaapelował także do Amerykanów, aby ich odziały wkroczyły do centrum Nadżafu. Najświętsze miejsca szyitów, sanktuaria Al-Husajna w Karbali i Alego w Nadżafie, to miejsca, w pobliże których nie zbliżają się - by nie prowokować wiernych - ani oddziały amerykańskie, ani żołnierze wielonarodowej dywizji centralno-południowej. Oba sanktuaria leżą na terenie polskiej strefy stabilizacyjnej w Iraku. Do 3 września kontrolę nad prowincją Nadżaf mają przejąć Hiszpanie i bataliony latynoskie. Na razie za miasto odpowiadają Amerykanie.