- Allach jest wielki. Ajatollahu nie zginąłeś na darmo. Dzień zwycięstwa jest bliski - skandowali szyici, manifestujący na ulicach irackich miast. Wierni wyszli, aby opłakiwać jednego ze swych najważniejszych duchowych przywódców. Kroczyli z flagami i portretami, przesłoniętymi czarnymi, żałobnymi opaskami. - Był świętym człowiekiem, chciał dla Iraku wolności. Był wielkim politykiem i wodzem islamskiej rewolucji - mówił wysłannikom RMF jeden z demonstrantów. Szyici o przeprowadzenie zamachu oskarżają ludzi Saddama, ale krzyczą, że to wina Amerykanów, że w Iraku nie jest bezpiecznie: - Amerykanie za to odpowiadają! Nie zapewnią nam bezpieczeństwa. Weszli do naszego kraju i co zrobili? Ciągle wybuchają bomby... Nie wiadomo, jak po śmierci zachowają się szyici. Czekają na to, co powiedzą święci mężowie z najważniejszej w Nadżafie szkoły religijnej.