- Zawsze miałem podzielone uczucia co do Sołżenicyna. Z jednej strony, był on bardzo odważnym przeciwnikiem i demaskatorem komunizmu w czasach, gdy pociągało to za sobą surowe kary. Za swoją działalność na tym polu zapłacił wysoką cenę i to u niego podziwiałem. Z drugiej strony, był nacjonalistą i miał bardzo urojone wyobrażenia o tym, czym była i czym powinna być Rosja. Miał bardzo błędną koncepcję w tym zakresie. Nie podobała mi się także jego wrogość wobec Zachodu - powiedział Pipes w rozmowie z PAP w nocy z niedzieli na poniedziałek. Nie uważa on także literackiego dorobku Sołżenicyna za szczególnie wartościowy. - Nie sądzę, by jego powieści żyły długo. Są zbyt rozwlekłe i zbyt związane z reżimem sowieckim. Nie był wielkim pisarzem. Będzie pamiętany głównie za "Archipelag GUŁag" - powiedział. Pipes przypomniał, że Sołżenicyn po powrocie do Rosji "nie odgrywał tam takiej roli, jaką spodziewał się odgrywać". - Mówił językiem, którego większość Rosjan już nie rozumiała. Jego program telewizyjny został zdjęty z anteny, a książki nie były szeroko czytane. Cieszył się w Rosji prestiżem, ale nie darzono go ciepłymi uczuciami. Nie był kochanym autorem. Będąc w Rosji wiele razy nigdy nie słyszałem, by ludzie mówili o nim z afektem - zauważył. Aleksander Sołżenicyn zmarł w Moskwie w nocy z niedzieli na poniedziałek. Przyczyną zgonu był zawał serca.