Widzewiacy trenowali już na obozie w Dębicy, a przez ostatnie dwa tygodnie w ośrodku w Gutowie Małym. Rozegrali też kilka sparingów, m.in. z Polonią Warszawa, Cracovią i Arką Gdynia. W sobotę na Śląsku zmierzyli się z beniaminkiem Orange Ekstraklasy Ruchem Chorzów. W meczu z chorzowianami w łódzkiej drużynie nie zadebiutował żaden nowy piłkarz i - chociaż do zakończenia okresu transferowego pozostało jeszcze sporo czasu (do końca sierpnia) - wygląda na to, że przed startem ligi Widzew nie będzie już wzmocniony. W sobotę już w 3 min widzewiacy objęli prowadzenie po dośrodkowaniu Tomasza Lisowskiego i celnym strzale z bliska Roberta Kłosa. Niestety 25 minut później wyrównał Remigiusz Jezierski, który strzałem głową pokonał Bartosza Fabiniaka. Więcej goli w pierwszej połowie nie było. W przerwie obaj trenerzy dokonali wielu zmian, a Michał Probierz całkowicie zmienił jedenastkę. Na boisku pojawił się m.in. testowany piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej Traore Diopy, ale trener zdjął go już po dwudziestu minutach. - Takie były założenia przed meczem - wyjaśnia Probierz. - On, a także Mateusz Broź, Mikołaj Zwoliński i Piotrek Kuklis, który miał dłuższą przerwę w treningach, zagrali krócej, bo widać było po nich zmęczenie po zgrupowaniu. W 65 min znów na prowadzenie wyszli łodzianie. W pole karne Ruchu dośrodkował Sławomir Szeliga, a strzałem z pierwszej piłki popisał się Sasza Bogunović. Bramkarz chorzowian Robert Mioduszewski odbił piłkę, ale przy dobitce Stefano Napoleoniego był już bezradny. Widzewiakom zabrakło kilku minut, by dowieźć zwycięstwo do końca meczu. W 86 min Jakub Hładowczak faulował w polu karnym Grzegorza Bonka (były gracz Widzewa) i Marcin Klaczka wykorzystał rzut karny. - Boisko, na którym graliśmy, było trochę grząskie i dlatego, szczególnie po zgrupowaniu, grało się na nim ciężko - twierdzi Probierz. - Ale sparing na pewno był udany, bo także piłkarze Ruchu podeszli do niego na poważnie. Martwi mnie to, że nie potrafiliśmy dowieźć zwycięstwa do końca, bo przecież dwa razy wychodziliśmy na prowadzenie. Cieszy za to fakt, że młodzi piłkarze, którzy weszli na boisko w drugiej połowie, zaprezentowali się dobrze. Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź