To pierwszy raz od 13 lat, kiedy samiczki pingwina grzebieniastego z Fiordlandu ujrzały samca tego samego gatunku. Opiekunowie mówią, że ten pingwin-szczęściarz, Pan Munro, zanim dopłynął do wybrzeży Australii przepłynął najprawdopodobniej 2 tysiące kilometrów. Chorego i wycieńczonego pingwina załoga zoo znalazła na północnej plaży Sydney. Teraz, kiedy już całkowicie wyzdrowiał, samiczki mogły wreszcie po raz pierwszy rzucić na niego okiem - i wygląda na to, że spodobało im się to co zobaczyły. Pingwiny z Fiordlandu są niezwykle rzadkie. Te w zoo w Sydney to jedyne trzymane w niewoli. W związku z tym opiekunowie mają nadzieję, że teraz nastąpi to co przewidziała natura i niedługo będzie można usłyszeć tupot małych stóp. Pracownik zoo, Elle Bombonato, uważa, że Pan Munro ma już swoją faworytkę. - Według mnie Munro szczególnie lubi Milford, to ta samiczka z dłuższym grzebieniem, i tak, to wygląda obiecująco - cieszy się Bombonato.