Kontrola prawdopodobnie ma związek z ostatnimi zatrzymaniami działaczy sportowych podejrzanych o korupcję. - PZPN niczego się nie boi i zaprasza kontrolerów do związku - mówi jego prezes Michał Listkiewicz. - Przyjmuję to zupełnie spokojnie. Po to są organy kontroli skarbowej, żeby kontrolować te instytucje - mówi Michał Listkiewicz. Zastrzegł jednak, że jest za granicą; wypowiedzi premiera nie słyszał i nie wie dokładnie, o jakie zarzuty mogłoby chodzić. Komentarza odmówił natomiast rzecznik ministra sportu, jakby opinii publicznej nie należało się wyjaśnienie podbramkowej sytuacji, w której znalazł się największy sportowy związek. Pomoc w kontroli zaoferowali wrocławscy prokuratorzy, którzy od zeszłego roku prowadzą śledztwo dotyczące korupcji w piłce nożnej. - Chcemy przede wszystkim dowiedzieć się, jaka będzie skala tej kontroli i co konkretnie będzie sprawdzane. Chcemy też zaoferować swoją pomoc oraz przekazać pewne sugestie, na co warto zwrócić uwagę - powiedział rzecznik wrocławskiej prokuratury Krzysztof Schwartz. Wygląda na to, że miarka przebrała się po aferach, które znany krytyk piłkarskich władz Jan Tomaszewski nazywa "mafią". - Polski Związek Piłki Nożnej jest ostatnim bastionem ortodoksyjnej komuny, który stworzył państwo w państwie i uważa, że nie podlega jurysdykcji obowiązującej w Rzeczpospolitej - to ostre słowa Tomaszewskiego. Ciekawe, jak dalej potoczy się gra dla polskich kibiców nie mniej emocjonująca od finał mundialu.