- Chłopak został przywieziony do szpitala w fazie wstrząsu. Gdyby trafił do nas wcześniej, to miałby szansę przeżycia. Od lekarki pogotowia słyszałem, że nie mogli go do nas wcześniej przywieźć, ponieważ w czasie, gdy zabierali go z osiedla, cały czas trwały bójki, a nad głowami lekarzy fruwały butelki i kamienie - powiedział dyrektor szpitala im. Barlickiego prof. Piotr Kuna. Zdaniem Tokarskiego, "jest bardzo prawdopodobne i graniczące z pewnością", iż mężczyzna zginął od kuli policyjnej. - Wszystko na to wskazuje, choć pocisk nie został jeszcze zbadany. Nie ma żadnych informacji, by chuligani używali broni - powiedział. Trzy kolejne osoby z ranami postrzałowymi walczą o życie. - W stanie krytycznym jest 23-letnia kobieta, która z raną postrzałową głowy leży w jednym ze szpitali. Jest podłączona do respiratora, który utrzymuje ją przy życiu - powiedział koordynator medyczny łódzkiego pogotowia, Krzysztof Piątkowski. Dodał, że w szpitalach z ranami postrzałowymi leżą jeszcze dwie osoby. 22-letnia kobieta jest już po operacji, a jej stan jest określany jako stabilny. Nadal w stanie ciężkim znajduje się postrzelony w twarz 19-latek. Poszkodowanych może być w sumie nawet siedemdziesiąt osób - poinformowało łódzkie pogotowie ratunkowe. - W czasie zajść wiele osób zgłaszało się do karetek, a ratownicy udzielali im pomocy na miejscu. Wielu ludzi zgłosiło się też do naszego ambulatorium - wyjaśnił Piątkowski. Awantura wybuchła po godzinie 2. w nocy. Według wstępnych ustaleń, bawiących się studentów zaatakowała grupa chuliganów. - Doszło do bójki z użyciem niebezpiecznych narzędzi. Gdy na miejsce przyjechała policja, agresja napastników skierowana została w jej stronę. Policjanci użyli broni gładkolufowej - powiedział nadkomisarz Tomasz Klimczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Zdaniem pracowników pogotowia, w grupie chuliganów byli kibice jednej z łódzkich drużyn piłkarskich. - W grupie chuliganów, którzy wywołali bójkę były osoby wyglądające, jakby wcześniej brały narkotyki - mówią natomiast naoczni świadkowie zamieszek. - Bójka wyglądała bardzo dramatycznie. Wszystko zaczęło się przed jednym z akademików. Na początku wyglądało to bardzo niewinnie, ale z czasem biło się coraz więcej osób - relacjonuje obecny na miejscu fotoreporter jednej z łódzkich gazet. Dodaje on, że w czasie zamieszek wielu ich uczestników uciekło w tłum studentów bawiących się na koncercie. - Uczestnikom zamieszek pomagały też ciemności, dzięki którym mogli się łatwiej ukryć. Niedawno byłem na przerwanym przez chuliganów meczu w Chorzowie, ale to, co się stało w nocy wyglądało znacznie gorzej - mówi.