Tylko ok. 75 proc. lekarzy rodzinnych złożyło swoje oferty w konkursie NFZ. Reszta konkurs zbojkotowała... Minister zdrowia wie jednak swoje: - Wiem, że są chętni przejąć te zadania - mówił wczoraj w Sejmie Leszek Sikorski. Zapewniał, że nikt nie zostanie bez opieki. W informacji na temat kontraktowania świadczeń w podstawowej opiece zdrowotnej Sikorski z urzędniczym optymizmem przekonywał, że nie będzie kolejek do internistów, a opieka na podstawowym poziomie będzie w przyszłym roku taka, jak obecnie. Jednak armii chętnych do "przejęcia zadań" od swych kolegów, którzy nie wystartowali w konkursie NFZ, nie widzi opozycja - posłowie roztaczali czarne wizje wielomiesięcznych kolejek do internistów lub przejęcie podstawowej opieki przez szpitale i specjalistów. - Dzisiaj nie wiemy, gdzie ten pacjent pójdzie, kto go będzie przyjmował. Pan Panas, szef NFZ, mówi, że w domach pomocy społecznej, że karetki pogotowia będą jeździć, że w każdym szpitalu nagle powstanie POZ - mówiła jedna z posłanek opozycji. To jest medycyna wojenna, a nie medycyna w demokratycznym społeczeństwie - dodawał inny poseł. No ale cóż się dziwić, skoro taką opiekę lekarską proponuje pułkownik, bo taki właśnie stopień wojskowy ma Krzystof Panas, szef Narodowego Funduszu Zdrowia.