- Jesteśmy odcięci od świata. Autobus szkolny nie przyjechał po dzieciaki, bo nie miał szans z rana dojechać. PKS też nie jeździ, więc dzieciaki, które uczą się w Buczkowicach czy Bielsku-Białej, dzisiaj mają przymusowy dzień wolny. Domy są bez elektryczności. Drogi poblokowane, nieprzejezdne - powiedział duchowny. Marta Urban ze bielskiego starostwa potwierdziła, że sytuacja w rejonie przełęczy jest poważna. - Zwykły pług nie dał rady odśnieżyć drogi. Wezwaliśmy pług wirnikowy o dużej wydajności. On będzie odśnieżał drogę. Odradzam kierowcom jazdę tamtędy - powiedziała. Ksiądz Jan Byrt powiedział, że około południu pług wirnikowy jeszcze do niego nie dotarł. - Mnóstwo śniegu nadal leży na drodze. Dobrze, że kupiliśmy wczoraj dwa bochenki chleba, więc mamy co jeść - powiedział. Duchowny dodał, że prócz kłopotów z dostępem do dolin niektórzy górale ze Szczyrku mają jeszcze jeden problem - marzną w domach. - Część ludzi nie kupiła jeszcze węgla i nie ma czym palić. Planowali zakup w listopadzie; liczyli, że jesień jeszcze potrwa - dodał. Śniegu w Beskidach wciąż przybywa. Pod jego naporem pękają konary, które niszczą się sieć energetyczną. Energetycy poinformowali w czwartek, że rano tego dnia prąd nie docierał do blisko 55 tysięcy odbiorców. Trwa usuwanie awarii. Kazimierz Szypuła z Enionu - Beskidzkiej Energetyki powiedział, że najtrudniejsza sytuacja panuje w rejonie Żywiecczyzny. Tam bez prądu jest około 21 tysięcy odbiorców. Niewiele lepiej jest w okolicy Wadowic - prąd nie dociera do 18 tysięcy odbiorców. Nieczynnych jest blisko 750 stacji energetycznych. Kłopoty mają także kierowcy; w wielu miejscach regionu drogi pokrywa śnieżna maź.