- Bycie członkiem zarządu regionu dla polityka marki ogólnopolskiej to nie jest atrakcyjne zajęcie - uważa Jacek Protasiewicz, szef dolnośląskiej PO. Protasiewicz zaprzeczał, by mogło to mieć związek z aferą korupcyjną wokół przetargów między innymi w dawnym MSWiA. - Główny obszar zainteresowania prokuratury mógł się przydarzyć, kiedy wicepremier Schetyna już nie pełnił swojej funkcji - oświadczył. Przypomnijmy, że czterema wiceprzewodniczącymi partii w regionie zostali: posłanka Ewa Drozd, posłowie Stanisław Huskowski i Tomasz Smolarz oraz starosta bolesławiecki Cezary Przybylski. Nowym sekretarzem partii na Dolnym Śląsku został starosta milicki Piotr Lech, zaś skarbnikiem radna powiatu wrocławskiego Dorota Galant. Zarówno sekretarz, skarbnik jaki i wiceprzewodniczący byli rekomendowani przez przewodniczącego partii w regionie europosła Jacka Protasiewicza.W poniedziałek wybrano również dziesięciu pozostały członków zarządu. W tej grupie znaleźli się zarówno zwolennicy Protasiewicza, jak i Schetyny. On sam nie zgłosił swojej kandydatury do zarządu partii w regionie. Protasiewicz w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że proponował Schetynie rolę w zarządzie, ale nie kandydaturę na jednego z wiceprzewodniczących. - Zarówno minister Bogdan Zdrojewski, jak i Grzegorz Schetyna zdecydowali, że nie chcą wchodzić do zarządu - powiedział Protasiewicz. W październiku, podczas zjazdu delegatów partii w Karpaczu, Protasiewicz wygrał ze Schetyną różnicą 11 głosów wybory na przewodniczącego partii w regionie.