Od 1968 r., kiedy wystąpił przeciwko represjom wobec studentów, zaczęła się ewolucja Mazowieckiego w kierunku opozycji. Jego wielka rola zaczyna się w sierpniu 1980 r., jest wówczas doradcą Lecha Wałęsy. Później zostaje redaktorem naczelnym Tygodnika "Solidarność". Po 13 grudnia 1981 r. trafia do obozu internowania, podlega represjom. Przez całe lata 80. jest jedną z najważniejszych postaci Solidarności - tej części, która była skupiona wokół Wałęsy.Odgrywa bardzo ważną rolę w rozmowach przygotowawczych do Okrągłego Stołu. W sierpniu 1989 r. Wałęsa proponuje mu, aby został pierwszym niekomunistycznym premierem - to moment, gdy Mazowiecki staje się najważniejszą postacią obozu solidarnościowego. W pierwszych miesiącach rządów Mazowieckiego zaufanie do niego, jako premiera, sięgało 90 proc. - to był coś, czego absolutnie nigdy już żaden rząd III RP nigdy nie doświadczył. Potem zaczął się dramatyczny spadek poparcia, związany z kosztami społecznymi planu Balcerowicza oraz krytyką jego rządu, związaną z niepodejmowaniem działań o charakterze dekomunizacyjnym. Konsekwencją tego sporu staje się tzw. wojna na górze. W wyborach prezydenckich Tadeusz Mazowiecki ponosi swoją największą klęskę w biografii politycznej - nie dość, że przegrywa z Wałęsą, to także ze Stanisławem Tymińskim i nie wchodzi do II tury. Na pewno rząd Mazowieckiego bardzo zmienił Polskę. Żaden inny rząd nie uruchomił zmian na taką skalę, jak rząd Mazowieckiego. Przede wszystkim chodzi o politykę gospodarczą i zagraniczną. To był polityk minionej epoki, kameralny, gabinetowy; nie bardzo dawał sobie radę na różnych wiecach. Był politykiem z zacięciem intelektualnym, który próbował wprowadzać do polityki wartości etyczne - dziś nam się to wydaje kompletnie niemożliwe do połączenia. Uprawiał politykę w bardzo tradycyjny i konsekwentny sposób, rozumiejąc ją jako misję, a nie rozwiązywanie problemów. Nie można zapominać jednak, że jego sposób uprawiania polityki budził ogromne kontrowersje; zarzucono mu m.in., że działa za wolno, że dzieli włos na czworo, że jest zbyt refleksyjny - podsumował Dudek.