Sąd zakończył dzisiaj przesłuchanie głównego oskarżonego Grzegorza Sz., który przyznał się do zastrzelenia ochroniarza i trzech kasjerek. - Oni musieli zginąć, bo nie chcieliśmy, by kasjerki nas rozpoznały, a ochroniarz był znajomym Marka R. - mówił w czasie śledztwa Grzegorz Sz. Na dziejszej rozprawie potwierdzał jedynie złożone w czasie śledztwa wyjaśnienia, nic więcej nie dodał. Wcześniej wniosek o zmianę składu sędziowskiego złożył obrońca oskarżonej o zacieranie śladów. Jednak zmiany nie będzie - tak zadecydował niezależny trzyosobowy skład sędziowski. Obrońca Kamili M. mec. Jan Woźniak zgłosił w imieniu swej klientki taki wniosek po tym, jak warszawski Sąd Okręgowy dał prasie zgodę na publikację wizerunku oskarżonych, zakazując jedynie podawania ich pełnych danych osobowych. - To rzecz bez precedensu, aby przed uznaniem winy sąd zezwalał mediom na publikowanie wizerunków oskarżonych - mówił mec. Woźniak. Taki wniosek - według prawa - rozpatrzył trzyosobowy skład sędziowski inny niż ten, który orzeka w sprawie. Największa sala warszawskiego sądu jest dzisiaj wypełniona po brzegi. Stawiło się kilkunastu oskarżycieli posiłkowych - członków rodzin zabitych pracowników Kredyt Banku. Głośno demonstrują oni swoje opinie o oskarżonych. Sąd wielokrotnie już ich uciszał. W krótkiej przerwie wykrzykiwali w stronę ławy oskarżonych, że "oni powinni teraz zgodzić się na taką śmierć jaką zadali pracownikom Kredyt Banku". Oskarżeni to mężczyźni, którzy pracowali jako ochroniarze w różnych bankach. Według prokuratury napad zaplanował Krzysztof M., który był ochroniarzem oddziału Kredyt Banku. Mężczyzna zamienił się dyżurem ze swoim kolegą, którego później zabił. Oskarżeni wcześniej kupili broń, sprawdzili ją w podwarszawskich lasach. Próbowali zapewnić sobie alibi. Miała nim być wizyta na przysiędze wojskowej kolegi. Zarzuty postawiono także narzeczonej jednego z bandytów i jej ojcu, którzy mieli ukryć zrabowane w banku pieniądze - w sumie 104 tysiące złotych. Po napadzie policja powołała specjalną grupę, która miała wyjaśnić tę sprawę. Wszczęto intensywne śledztwo. Nagrody za pomoc w ujęciu sprawców wyznaczyły policja i bank. Po czterech miesiącach zatrzymano podejrzanych o zabójstwo - mieszkańców podwarszawskiego Łochowa. Początkowo prokuratura zarzuciła zatrzymanym mężczyznom zabójstwo, później zarzut ten rozszerzono o "szczególne okrucieństwo". - Owo okrucieństwo polegało nie tylko na biciu, kopaniu ofiar, ale też na czymś, co było nam nieznane w dotychczasowej praktyce prokuratorskiej. Wobec ofiar sprawcy stworzyli specjalnie taką sytuację, która umożliwiała im obserwowanie śmierci pozostałych osób. Kobiety czekały na swoją egzekucję - mówił jeszcze podczas śledztwa Artur Kassyk, prokurator biura ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej, wcześniej szef pionu przestępczości zorganizowanej warszawskiej prokuratury. Zachowanie bandytów miało zmusić kasjerki do wydania bankowych pieniędzy. Już po zatrzymaniu i aresztowaniu - jak wynika z ustaleń prokuratury - jeden z podejrzanych o zabójstwo mężczyzn chciał przekupić strażnika więziennego, by ten pomógł mu przekazać "gryps". Za ten czyn został on dodatkowo oskarżony o próbę przekupstwa funkcjonariusza publicznego. Posłuchaj relacji reporterki RMF, Agnieszki Burzyńskiej: Kaczyński: dożywocie dla morderców dla z Kredyt Banku Na dożywocie powinien skazać sąd morderców trzech kasjerek i ochroniarza z Kredyt Banku - uważa gość dzisiejszych Faktów RMF FM, były minister sprawiedliwości Lech Kaczyński. - Moim zdaniem tutaj nie ma innego wyroku niż dożywotnie więzienie, ale sprawa się jeszcze nie odbyła i boję się fali krytyki za to, że jeszcze przed wyrokiem usiłuję coś sugerować. Oczywiście wypowiadam się nie jako były minister sprawiedliwości - zresztą dziś już nim nie jestem i punkt widzenia, o którym mówimy nie ma już żadnego znaczenia - mówię jako prosty obywatel - uważa Kaczyński. Ma on wątpliwości, czy sąd zdecyduje się na wymierzenie dożywocia. Przeczytaj cały wywiad.