Szef Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś, jego syn Jakub Banaś, a także kilku dyrektorów NIK zostało wezwanych na poniedziałkowe posiedzenie połączonych komisji kontroli państwowej i spraw zagranicznych. Wezwanie ma związek z delegacją NIK na Białorusi, o której jako pierwszy informował portal Polsatnews.pl. Na poniedziałkowym posiedzeniu pojawił się Marian Banaś i jego zastępcy oraz wiceszef MSWiA Maciej Wąsik, wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, a także m.in. europoseł KO Radosław Sikorski. Zdaniem Banasia posiedzenia komisji dotyczące roboczego wyjazdu delegacji Izby do Mińska są "instrumentalnie wykorzystywane celem przeprowadzenia politycznej nagonki" na niego. - To wyłącznie kwestie polityczne determinują działania przewodniczących połączonych komisji, którzy zgodnie realizują scenariusz politycznego ataku na mnie i kontrolerów NIK - stwierdził Marian Banaś.- Chodzi o postawienie mnie oraz NIK w jak najgorszym świetle przed jutrzejszą komisją sejmową poświęconą wnioskowi uchyleniu mi immunitetu - powiedział szef NIK. Dodał też, że "obecna wątpliwa większość parlamentarna boi się niezależności NIK i obrazu Polski, jaki wyłania się z rzetelnych wyników kontroli przeprowadzonych przez kontrolerów o najwyższej kompetencji". - Nie boję się prawdy, nie chowam głowy w piasek - stwierdził podczas posiedzenia Marian Banaś. Marian Banaś: Elżbieta Witek łamie prawo - Moje wartości to prawda i odpowiedzialność. Tymczasem pani marszałek Sejmu Elżbieta Witek, która została prawidłowo wezwana przez kontrolerów NIK-u do złożenia zeznań w charakterze świadka, nie pojawiła się na przesłuchaniu, zasłaniając się brakiem załączników. Każdy obywatel, który dostaje wezwanie na przesłuchanie ma obowiązek stawić się, albo usprawiedliwić swoją nieobecność. Jeżeli wezwanie ignoruje, to w ten sposób łamie prawo - powiedział Marian Banaś. - Podobnie liczę, że na przesłuchaniu stawi się w stosownym czasie pan Jarosław Kaczyński, wicepremier do spraw bezpieczeństwa, dla którego będzie to nie tylko obowiązek prawny, ale także sprawa honorowa - dodał. Prezes NIK poinformował, że wyjaśnienia dot. wyjazdu na Białoruś zostały udzielone marszałek Sejmu 21 stycznia. - NIK to niezależny organ kontroli państwowej o konstytucyjnym umocowaniu. Nie pozwolę, aby politycznie sterowany marszałek Sejmu ingerował w niedozwolony sposób w kwestie dot. niezależności NIK - powiedział. Janusz Pawelczyk: Zostaliśmy zatrzymani na granicy Dyrektor białostockiej delegatury NIK Janusz Pawelczyk, który zajmował się organizacją wyjazdu podał, że kosztował on całą delegację 4,5 tysiąca złotych.Zapytany o to, dlaczego urzędnicy NIK znaleźli się w Mińsku w grudniu, w środku polsko-białoruskiego konfliktu, Pawelczyk odpowiedział: - Z zaskoczeniem przyjąłem sytuację, w której podczas połączonej komisji podjęliście się oceny, nie wysłuchując osób, które były na miejscu, organizowały ten wyjazd i były na Białorusi. Z ubolewaniem słuchałem przedstawiciela rządu ministra Wawrzyka, który bezceremonialnie oskarżył zarówno uczestników tego wyjazdu, jak i prezesa NIK, o zdradę państwa. - Pewnie zdążylibyśmy na spotkanie z państwem, ale po dojechaniu na granicę białorusko-polską zostaliśmy zatrzymani, przez kilka godzin oczekiwaliśmy w trudnych warunkach atmosferycznych, a następnie zostaliśmy przekazani innym funkcjonariuszom. Ci przekazali nam, że działając zgodnie z poleceniem, dokonają przeszukania każdego z członków delegacji, w tym tłumaczki - opowiedział Pawelczyk. Na pytanie, czego szukają funkcjonariusze, ci mieli odpowiedzieć, że szukają kontrabandy. - Wyrobów bez akcyzy, narkotyków, broni i wszystkich innych nielegalnych środków, które mogli przewozić funkcjonariusze NIK do Polski. Nic nie znaleziono i po kilku godzinach zostaliśmy wypuszczeni - dodał Pawelczyk. Puszcza Białowieska obiektem UNESCO chronionym prawem międzynarodowym - Głównym celem tego spotkania była kontrola Puszczy Białowieskiej - podkreślił Pawelczyk. Dodał, że puszcza jest obiektem UNESCO chronionym prawem międzynarodowym. W ramach kontroli ujawniono "szereg nieprawidłowości, które mogą skutkować międzynarodowymi konsekwencjami" - podał Janusz Pawelczyk.- Dla przypomnienia powiem, że Puszcza Białowieska to obszar ujednolicony. Puszcza nie widzi paszportów ani wiz, a kontrola nie była wycieczką, aby zrobić komuś na złość albo pogłębić kryzys między państwami - zaznaczył. Z kolei Grzegorz Haber z NIK podkreślił: - Słowo "straż graniczna" nie padło podczas rozmów postronnych i nikt nikomu nie przekazywał żadnych informacji w tym obszarze, bowiem nie mamy wiedzy innej niż informacje dostępne dla każdego. Piotr Wawrzyk: Wizyta była działaniem wbrew interesom państwa polskiego Wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk przypominał, że po sfałszowaniu w sierpniu 2020 roku wyborów na Białorusi kraj ten nie jest traktowany jak normalne państwo. Mówił także, że Komitet Kontroli Państwowej (białoruski odpowiednik NIK) to nie jest niezależna instytucja białoruska, tylko podlega ona bezpośrednio Aleksandrowi Łukaszence. Szef tej organizacji, jak mówił, jest na liście sankcyjnej UE. - W tym kontekście wyjazd delegacji jakiejkolwiek instytucji reprezentującej państwo polskie na Białoruś stoi w sprzeczności z całą polską polityką zagraniczną, stanowi zaprzeczenie tego co Polska reprezentuje na arenie międzynarodowej - powiedział Wawrzyk. - Jeżeli państwo polskie jest zdecydowanym orędownikiem tego, żeby nie uznawać pana Łukaszenki za prezydenta, jeżeli państwo polskie jest zwolennikiem tego, by Białoruś jest obejmowana kolejnymi pakietami sankcji, jeżeli państwo polskie wspiera opozycję białoruską, jakakolwiek współpraca z Białorusią i wizyta w tym kraju jest zaprzeczeniem tych elementów - mówił także wiceszef MSZ. Nawiązał też do swoich słów z posiedzenia komisji 17 grudnia. - Zdrada państwa nie powinna paść, to jest z mojej strony zbyt daleko idące sformułowanie, ale ta wizyta była działaniem wbrew interesom państwa polskiego - zaznaczył. - Była, w moim przekonaniu, zdradą interesów państwa - dodał Wawrzyk. Jego zdaniem nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tej wizyty i rozmów, niezależnie od tego, czego by te rozmowy dotyczyły. Maciej Wąsik: Należy wytłumaczyć, dlaczego do wizyty doszło akurat wtedy W posiedzeniu wziął udział m.in wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. W swoim wystąpieniu stwierdził, że "należy dokładnie wytłumaczyć, dlaczego do tej wizyty doszło akurat wtedy". - Wszyscy widzieliśmy w mediach, jaka sytuacja była na granicy jesienią. Widzieliśmy próby ataku na naszą granicę, atakowanie funkcjonariuszy Straży Granicznej, policji, żołnierzy Wojska Polskiego - mówił. - Uważam, że ta wizyta jest po prostu karygodna - oświadczył. - Trzeba być ślepym i głuchym, żeby nie wiedzieć, jakie były stosunki polsko-białoruskie - ocenił. Wiceminister pytał, czy w wizycie "wzięli w ogóle udział kontrolerzy". - Pan Haber, wedle mojej najlepszej wiedzy, w tym czasie nie był kontrolerem. (...) Pan Jakub Banaś - chyba też nie jest kontrolerem. Jaką funkcję pełnił podczas tej wizyty? Jaką funkcję w ogóle pełni w NIK? Mówi się o tym, że jest to szara eminencja w NIK, osoba która dużo może. Mówimy nepotyzmie? Syn prezesa NIK wyjeżdża na Białoruś Alaksandra Łukaszenki - w jakim celu? Jakie ma zadania? Jakie instrukcje - pytał. Zapora na granicy polsko-białoruskiej Wąsik odniósł się również do kwestii kontroli NIK budowy zapory na granicy polsko-białoruskiej. - W ostatni piątek media donosiły o rzekomo rażącej kontroli NIK dotyczącej zapory na granicy polsko-białoruskiej, że ta zapora będzie miała fatalne skutki. Czy ta opinia NIK, te wnioski mają związki z tą wizytą? - powiedział. Wąsik pytał także o kwestię oficjalnych, a także nieformalnych kontaktów delegacji NIK ze stroną białoruską. - Jaką miały agendę, jaki przebieg? Czy spotkaliście się ze stroną białoruską w sposób nieformalny - choćby wieczorem, po oficjalnym spotkaniu? Kto był uczestnikiem tego spotkania po stronie białoruskiej? Czy wy wiecie dokładnie, kto tam był? - pytał przedstawicieli NIK. Kontrola Puszczy Białowieskiej W grudniu polsatnews.pl podał, że delegacja NIK pojechała do Mińska na rozmowy z białoruskim odpowiednikiem Izby - Najwyższym Organem Kontroli; miały one dotyczyć sytuacji w Puszczy Białowieskiej. Na czele delegacji stał szef podlaskiej delegatury NIK, a w jej skład wchodził m.in. syn prezesa Jakub Banaś. Rzecznik NIK Łukasz Pawelski pytany wówczas, czy wizyta delegacji NIK na Białorusi i współpraca instytucjonalna jest właściwym działaniem w sytuacji kryzysu dyplomatycznego między Polską i Białorusią, nie chciał komentować sprawy. Jak podał portal, rzecznik zaznaczył, że wizyta w Mińsku odbywa się w ramach standardowej współpracy międzynarodowej.