- Oczekujemy na spotkanie w Kancelarii Premiera - po raz kolejny powtórzyła rzecznik Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Ewa Obuchowska - Pielęgniarki nadal liczą na to, że to szef rządu przybędzie do nich, by negocjować w Kancelarii. Dzisiejsze rozmowy trudno nazwać dialogiem, czy negocjacjami. Premier skuteczne zraził do siebie związkowców, wchodząc w ostry konflikt z pielęgniarkami. Opuścili go nawet związkowcy z OPZZ, czy Forum Związków Zawodowych, którzy jeszcze w ubiegłym tygodniu ochoczo na rozmowy z nim przybywali. Warunek podjęcia rozmów jest niezmiennie ten sam - pielęgniarki oczekują na spotkanie w Kancelarii Premiera. - Tutaj się oddaliśmy pod rządy pielęgniarek. Podporządkowaliśmy się ich decyzji. Jeżeli zdecydują, że wychodzą, albo pan premier tutaj przyjedzie, to będziemy rozmawiać - mówił szef OZZL Krzysztof Bukiel. Pielęgniarki wspiera też prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, Konstanty Radziwiłł: - Ponieważ sprawa dotyczy wszystkich pracowników ochrony zdrowia. Wobec tego wydaje się, że nie byłoby słuszne, gdyby rozmowy toczyły się w różnych miejscach. To jest akt solidarności. Tym samym akcja przed Kancelarią Premiera przerodziła się w protest wszystkich pracowników ochrony zdrowia. Wcześniej zarząd związku zawodowego złożył wniosek do władz Warszawy o przedłużenia pozwolenia na pikietę do połowy sierpnia. Ze wszystkich stron płynie pomoc dla protestujących. Szpital przy Banacha zaprasza siostry na kąpiel i poczęstunek. Każdego dnia po południu pracownicy szpitala prywatnymi samochodami przywożą tyle osób, ile się da. Na zmęczone siostry czekają łazienki, ręczniki i ciepła herbata. Pielęgniarki protestują przed gmachem rządu od wtorku. Domagają się podwyżek płac oraz systemowej reformy służby zdrowia. Strona rządowa już czterokrotnie proponowała rozmowy poza kancelarią premiera, jednak pielęgniarki obstają przy swoim, że rozmowy mają się odbyć właśnie w kancelarii.