Dopiero wtedy szef rządu podejmie dalsze decyzje. Jednak już teraz Jerzy Buzek podkreśla, że w dokumentach przekazanych przez NIK są tylko sugestie. - Nie ma tam nic o zarzutach skierowanych bezpośrednio do pana ministra Szyszko. Mowa tam jest tylko o pewnych mechanizmach, które mogły sprzyjać korupcji, jednak nie ma tam postawionego bezpośrednio zarzutu korupcji - twierdzi premier. Sprawą domniemanej korupcji w resorcie łączności zajmie się jednak warszawska Prokuratura Okręgowa. Śledztwo ma być wszczęte na podstawie pisma, które NIK wysłała do Prokuratury Rejonowej w Warszawie. Izba pisze w nim o możliwości korupcji w resorcie łączności. O korupcji w Ministerstwie Łączności już kilka miesięcy temu pisał InternetStandard. Jak donosili dziennikarze pisma, głównemu doradcy ministra łączności w przetargu na UMTS Janowi Łuczakowi, udziałowcy polskich operatorów komórkowych zaoferowali 5-8 mln USD w akcjach . Jan Łuczak odegrał pierwszoplanową rolę podczas przetargu na UMTS. Zadecydował o tym osobiście minister łączności Tomasz Szyszko, który w tym czasie - ostatnich tygodniach przed złożeniem ofert - był zajęty głównie wyjaśnieniem okoliczności położenia światłowodu wzdłuż rurociągu jamalskiego. Jego doradca uzyskał decydujący wpływ na przebieg konkursu, kóry miał przynieść Skarbowi Państwa 3,25 mld euro. Szef resortu powierzył swemu doradcy najbardziej odpowiedzialne zadania, mimo że doświadczenie absolwenta rolniczej szkoły zawodowej i wieczorowego liceum w branży telekomunikacyjnej, to - jak przyznaje - udział w zarządzaniu telewizjami kablowymi w Poznaniu w ostatnim roku. Do tego Łuczak był w tym czasie oskarżony o przestępstwa gospodarcze, m.in. na szkodę Skarbu Państwa. Tymczasem w sprawie koncesji panowała polityka dezinformacji, co skutecznie odstraszało potencjalnych inwestorów z zagranicy i w efekcie do konkursu przystapili tylko krajowi operatorzy. Po unieważnieniu konkursu, które nastąpiło kilka dni później, minister Tomasz Szyszko rozszerzył dotychczasowe koncesje Centertelowi, Erze i Plusowi na dogodnych warunkach. Opłaty koncesyjne zostały rozłożone na 18 lat, co - wg poprzedniego szefa resortu łączności Macieja Srebro - oznacza, iż wyniosą one realnie nie 650, lecz 400-450 mln euro. Głośno było także o spotkaniach biznesowych Jana Łuczaka w apartamencie prezydenckim hotelu Sheraton (nocleg w nim kosztuje 700 USD) gdzie doradca ministra od dłuższego już czasu zamieszkiwał. Pobytem Jana Łuczaka w hotelu i listą jego biznesowych gości zainteresował się Urząd Ochrony Państwa. Jego funkcjonariusze ustalili, ze doradca ministra przyjmował w swym apartamencie przedstawicieli firm, które były zaangażowane w UMTS. Sam Łuczak już w kila tygodni po opuszczeniu hotelu, nie był w stanie przypomnieć sobie z kim spotykał się w Sheratonie. Wiadomo, że Łuczak otrzymał w tym czasie kilka ofert objęcia kierowniczych stanowisk w firmach podległych udziałowcom telefonii komórkowej w Polsce. W zamian oferował swoją przychylność dla giełdowych gigantów i choć zintegrowana z Internetem telefonia 3 generacji będzie dostępna w Polsce najwcześniej za kilka lat, główny doradca ministra łączności, podczas przetargu na UMTS, już wkrótce będzie otrzymywał wynagrodzenie od udziałowców operatorów GSM, którym jego resort w grudniu rozszerzył koncesję na dogodnych warunkach finansowych. Jan Łuczak ma otrzymać opcje na akcje wartości kilku milionów dolarów i stanowisko szefa firmy, która powstanie z połączenia Telefonii Lokalnej i El-Netu. Ich właściciele są udziałowcami "komórek": KGHM - Plusa, a Elektrim - Ery.