Decyzja sądu nakazująca doprowadzenie przez policję kierownictwa "Gazety Polskiej" na rozprawę jest politycznym prześladowaniem - uważa premier Jarosław Kaczyński. Jak mówił, jeżeli samej zapowiedzi objęcia rządów przez Donalda Tuska towarzyszą takie decyzje to jest to "niesłychanie niepokojące". W środę stołeczny sąd nakazał doprowadzenie przez policję redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza i jego zastępczyni Katarzyny Hejke na następny termin procesu karnego o pomówienie, wytoczonego im przez TVN. Powodem wtorkowej decyzji Sądu Rejonowego dla m. st. Warszawy była nieusprawiedliwiona nieobecność obojga oskarżonych. Premier spotkał się w piątek z Sakiewiczem i Hejke, żeby - jak powiedział - dowiedzieć się o drastycznej i niespotykanej decyzji sądu o zatrzymaniu dziennikarzy. Jarosław Kaczyński zaznaczył, że Sakiewicz stawiał się na wszystkich posiedzeniach, a w tym przypadku przysłał usprawiedliwienie, że przebywa we Włoszech. Premier dodał, że doprowadzenie kogoś do sądu siłą, czy zatrzymanie występuje w tego rodzaju rozprawach niezmiernie rzadko, gdy strony nie stawiają się "miesiącami". - Mamy do czynienia z politycznym prześladowaniem ludzi, którzy mają inne poglądy, radykalnie odmienne od tych, które głosi dzisiejsza ekipa rządząca in spe i radykalne odmienne niż większość mediów - mówił premier na konferencji prasowej zwołanej po spotkaniu z redaktorami "Gazety Polskiej". W jego opinii, taka decyzja sądu jest drastycznym naruszeniem wolności. Jak mówił, jeżeli samej zapowiedzi objęcia rządów przez Donalda Tuska towarzyszą takie "niebywałe decyzje, ze strony młodych, sądzę, że chcących zrobić jakąś szybką karierę funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości" to jest to "symptomatyczne i niesłychanie niepokojące". - Będziemy się zajmowali monitorowaniem sprawy wolności mediów, bo szykuje się tutaj "putinada". Szykuje się "putinada", polegająca na tym, że ci, którzy mają poglądy inne niż ekipa rządząca, niż media, które wywierają dziś największy wpływ na opinię publiczną, tak jak "Gazeta Wyborcza", będą sekowani - mówił J. Kaczyński. Zdaniem premiera, ta sprawa jest niezwykle ważna dla przyszłości demokracji w Polsce. - W demokrację nie godzi walka z korupcją, w demokrację godzą tego rodzaju wyczyny - zaznaczył premier. Pytany, dlaczego za czasów jego rządów nie zniesiono przepisu w oparciu o który można zamykać dziennikarzy za słowo powiedział, że przepisy te są potrzebne. Nie ma powodu - mówił - by ludzie obrażani nie mogli się bronić w tym trybie. Indagowany dlaczego łączy tę decyzję sądu właśnie z PO powiedział, że ludzie podejmujący takie decyzje kierują się tym co głosi partia, która będzie przy władzy. - Ja nie mówię o bezpośrednim wpływie (PO na sąd), ja mówię o pewnej antycypacji, pewnym ustawianiu się młodego funkcjonariusza wymiaru sprawiedliwości, kandydata na sędziego - powiedział. J. Kaczyński ocenił, że do władzy dochodzi grupa, która stanowi realne zagrożenie dla demokracji. - Mamy liczne przesłanki, żeby sądzić, że z polską demokracją teraz tak naprawdę może być bardzo, ale to bardzo niedobrze, że prawa opozycji, wolnej prasy zostaną realnie ograniczone - podkreślił.