, i , którzy w poniedziałek zrezygnowali z funkcji wiceprezesów PiS, powinni ponieść konsekwencje powiedział w środę rano w radiowych "Sygnałach Dnia". Premier przekonywał, że rezygnacja trzech polityków nie jest zagrożeniem dla jedności partii, jednak jest to dla niego "smutne wydarzenie". Decyzję o rezygnacji wiceprezesów ocenił jako "wyrosłą z frustracji". J.Kaczyński przypomniał, że politycy PiS podpisali przed wyborami zobowiązanie, że "jeśli ktoś radykalnie nie zgadza się z linią partii, nie chce działać w ramach tego wspólnego przedsięwzięcia, to powinien zrezygnować z mandatu". - To jest zobowiązanie honorowe. Mam nadzieję, że panowie nie są pozbawieni honoru - mówił premier Dorn, który na środowej konferencji prasowej odrzucał zarzuty o nielojalność wobec PiS, odnosząc się do wypowiedzi premiera o rezygnacji z mandatów ocenił, że "każdemu może się zdarzyć gorszy dzień i trzeba po prostu to przyjąć do wiadomości". Jednocześnie Dorn podkreślił, że nie widzi żadnych powodów, aby miał zrezygnować z mandatu posła. - Sądzę, że kiedy prezes PiS przemyśli swoje słowa, to wycofa się z tego rodzaju oczekiwań - powiedział. Dorn jest zdania, że trzech byłych wiceprezesów partii nie wykroczyło przeciwko statutowi PiS. Jak dodał, "jeśli ktoś jest innego zdania, można wdrożyć postępowanie dyscyplinarne". Rzecznik dyscypliny PiS powiedział w środę po południu, że żaden wniosek w sprawie byłych wiceprezesów PiS do niego nie wpłynął. Dorn deklarował, że chce zmian w partii, ale jednocześnie chce, by ona trwała. - Pogodzę się w tej partii ze wszystkim i ze wszystkimi błędami, byleby ona trwała, bo z błędów można się wycofać, błędy można naprawić, ale jak partia się rozpadnie, to jesteśmy wszyscy na gruzowisku - podkreślił. Zaznaczył jednocześnie, że nie wyobraża sobie, by przez najbliższe 10 czy 12 lat na czele PiS stał ktoś inny niż Jarosław Kaczyński. - Już wolę, by partii przewodził ktoś, kto jest dla partii niezbędny, konieczny, kto popełnia błędy, jak każdy człowiek (...) niż żeby moja partia się rozpadła - zadeklarował Dorn. Ujazdowski i Zalewski w środę byli niedostępni dla dziennikarzy. Dorn powiedział na konferencji, że "rozmawiał telefonicznie i konsultował się" z nimi. Poniedziałkowa rezygnacja Dorna, Ujazdowskiego i Zalewskiego wywołała w środę krytyczne komentarze ich partyjnych kolegów, którzy w ślad za premierem mówili o szkodliwości działania byłych wiceprezesów. Wiceszef PiS mówił, że krok Dorna, Ujazdowskiego i Zalewskiego osłabia partię i "uderza w spoistość" PiS. Lipiński oceniał, że "tego typu odejścia z funkcji mają swoją dynamikę i mogą powodować, że nastąpią kolejne kroki". Jak dodał, "ma nadzieję, że to się w konflikt nie zmieni". Według posłanki PiS , Dorn, Zalewski i Ujazdowski złamali złożone przed wyborami zobowiązanie do działania "na korzyść PiS". Szczypińska uważa, że trzej posłowie "zachowali się nielojalnie wobec prezesa PiS", w związku z tym muszą być potraktowani "tak jak każdy szeregowy członek PiS - za złamanie pewnych zobowiązań, działanie na szkodę wizerunku PiS zawsze jakieś konsekwencję się ponosi". O sytuację w PiS po rezygnacji trzech wiceprezesów był także pytany w środę prezydencki minister . Według niego, w PiS "nie ma rozłamu". - Mówimy o klubie, który ma 166 posłów, jeżeli istnieje supozycja, że z tego klubu odejdzie trzech posłów, to nie jest rozłam. Nie sądzę, żeby ktokolwiek pociągnął za sobą więcej - powiedział. Choć trzech byłych wiceprezesów PiS wyklucza jak na razie możliwość wyjścia z PiS, to dwóch z nich byłoby mile widzianych w PO. Szef klubu Platformy mówił w środę, że w jego partii "jest miejsce dla ludzi, którzy mają nieskazitelną przeszłość, ludzi kompetentnych, mądrych i wiarygodnych". - Bez wątpienia do takich zaliczam zarówno pana posła Zalewskiego jak i pana posła Ujazdowskiego - powiedział szef klubu PO. - A posła Dorna? - padło pytanie z sali. - Nie chcę komentować - odparł Chlebowski.