W mieście Houston, w Stanach Zjednoczonych, przy ulicy McGowen stoi coś, co ciężko nazwać "budynkiem", choć na pierwszy rzut oka właśnie tak wygląda. To dom Willa Breaux, architekta, który stwierdził, że obędzie się bez deweloperów, kucia, tynków i innych elementów, które innym wydają się nieuniknione przy budowie. Jak sam przyznaje paradoksalnie najwięcej czasu jak dotąd zajęło mu projektowanie. Aby stworzyć plan domu marzeń, potrzebna była trójwymiarowa symulacja wraz z mnóstwem obliczeń dotyczących całej konstrukcji. Trudno w to uwierzyć, ale sama kontenerowa chatka stanęła w... jeden dzień. Breaux sprowadził gigantyczny dźwig i przetransportował kontenery na swoją działkę, a operator maszyny ustawił je od razu w odpowiedniej konfiguracji. Od tamtej pory właściciel domu zajmuje się jego urządzeniem. Największym problemem są jednak pieniądze. Architekt mówi, że już dawno skończyłby prace nad wnętrzami kontenerów, ale cały czas boryka się z brakiem środków. Tego nie wziął chyba pod uwagę, tworząc skomplikowane plany swojej willi. Drugą przeszkodzą w ostatecznym zakończeniu prac nad domem jest czas. Breaux wszystko robi sam, łącząc dopieszczanie domu z pracą. Jego pomysł zyskał już niemałą popularność, szczególnie w branży nieruchomości. Nad projektem zachwycają się wszystkie strony i kanały traktujące o alternatywnym i nietypowym budownictwie. Właściciel domu założył więc bloga, na którym opisuje postęp pracy i wrzuca zdjęcia. Przez te 5 minut sławy obrósł już nawet w piórka, gdyż na swojej stronie zamieścił oświadczenie, iż wystarczy już publikacji na jego temat, ma dość udzielania wywiadów, bo wszystko, co można było napisać, zostało już napisane. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć kontenerowy dom, może zrobić to tylko w wyznaczonych terminach w formie wycieczki z oprowadzeniem.