Oczywiście trudno porównywać pod tym względem Polskę do krajów takich jak choćby Białoruś, ale monitorująca przestrzeganie praw człowieka Amnesty International ma w swoim tegorocznym raporcie do naszego państwa kilka poważnych zastrzeżeń. Po pierwsze - strzelanina w Poznaniu Przypomnijmy, że 29 kwietnia ubiegłego roku w stolicy Wielkopolski policjanci usiłowali zatrzymać i wylegitymować kierowcę samochodu marki Rover. Podejrzewali, że jedzie nim groźny poszukiwany przez nich przestępca. Ponieważ dwóch młodych ludzi nie zatrzymało się, policjanci zaczęli strzelać w kierunku auta. Jak wykazała jedna z przeprowadzonych ekspertyz, z czterech pistoletów oddali prawdopodobnie 39 strzałów. Kierowca samochodu - Łukasz T. zginął na miejscu, pasażer - Dawid L. został ciężko ranny i jest częściowo sparaliżowany. Okazało się, że żaden z 19-latków nie był przestępcą, którego szukała policja. Prokuratura postawiła policjantom biorącym udział w akcji zarzuty nadużycia ustawowych uprawnień w zakresie użycia broni palnej oraz do niedopełnienia obowiązków dotyczących procedury kontroli uczestników ruchu drogowego. Grozi im od 2 do 12 lat. Policja przyznała się do błędu, godząc się na wypłacenia rodzinom ofiar dużych odszkodowań. Po drugie - tragiczne juwenalia Kolejny zarzut i kolejna fatalna pomyłka policji. W maju zeszłego roku w trakcie na osiedlu studenckim Uniwersytetu Łódzkiego grupa chuliganów wywołała zamieszki. Napastnicy obrzucili policjantów m.in. butelkami i kamieniami. Interweniujący policjanci, w wyniku pomyłki, oprócz gumowych kul użyli sześciu sztuk ostrej amunicji typu breneka. Dwie postrzelone przez nich osoby - 23-letnia Monika i 19-letni Damian - zmarły. Kilkadziesiąt osób odniosło lżejsze obrażenia, uszkodzonych zostało 10 radiowozów. Po wydarzeniach na osiedlu studenckim ze stanowiskami pożegnali się m.in. komendant wojewódzki i miejski policji w Łodzi. Specjalny zespół powołany przez nowego szefa łódzkiej policji uznał, że policja popełniła poważne błędy na etapie planowania zabezpieczenia juwenaliów m.in. funkcjonariuszy było zbyt mało i byli niedostatecznie wyposażeni, a dowodzący akcją nie miał doświadczenia. I w tym wypadku policja wypłaciła rodzinom zastrzelonych osób duże odszkodowania. Po trzecie - wydalenie imama W maju ubiegłego roku głośna była sprawa wydalenia z Polski mieszkającego w naszym kraju przez 14 lat jemeńskiego imama Ahmeda Ammara. Nakaz opuszczenia Polski wydał imamowi wojewoda wielkopolski na wniosek ABW, które uznało, że obecność Ammara w naszym kraju zagraża bezpieczeństwu Polski oraz porządkowi publicznemu. Sprawa wywołała kontrowersje, bo dokładne powody wydalenia imama nie zostały upublicznione, a on sam twierdził, że nie ma pojęcia, dlaczego ma wyjeżdżać. Spekulowało się, że Ammar może współpracować z islamskimi terrorystami. Pewne jest tylko, że jeździł po Polsce z wykładami o dżihadzie i głośno sprzeciwiał się wojnie irackiej. W końcu imam dobrowolnie wyjechał i słuch po nim zaginął, choć opuszczając Polskę zapowiadał, że będzie dochodził swoich spraw przed polskimi sądami, a w razie potrzeby przed trybunałem w Strasburgu. Po czwarte - "nie" dla Parady Równości Amnesty International chodzi tutaj o sytuację z ubiegłego roku, ale już wiadomo, że organizujące warszawską paradę stowarzyszenie gejów i lesbijek także w tym roku będzie mieć podobne problemy. Tak jak poprzednio, tak i tym razem stanowcze weto postawił imprezie prezydent stolicy Lech Kaczyński. Zarówno organizatorzy imprezy, jak Amnesty International, uważają, że nie ma on do tego podstaw. Jeśli dodać do weta Kaczyńskiego zamieszki w czasie ubiegłorocznego pochodu gejów i lesbijek w Krakowie, to obraz zarzutów obrońców praw człowieka pod względem polskiej tolerancyjności mamy już pełen.. Nadto Amnesty International raportuje o panującym w Polsce milczącym przyzwoleniu na przemoc domową. Ten sam zarzut organizacja stawiała Polsce w zeszłym roku, co najlepiej pokazuje, że jest co w Polsce naprawiać i że - choć zdajemy sobie sprawę z tego, co jest do zrobienia - nie idzie to wcale zbyt dobrze.