Nazywając go "gigantem opery" i "królem muzyki", gazety zwracają uwagę, że hołd Pavarottiemu oddają zgodnym chórem miliony wielbicieli i światowi przywódcy z prezydentami Stanów Zjednoczonych i Rosji na czele. Zdecydowanie inny wydźwięk ma jedynie artykuł w watykańskim dzienniku "Osservatore Romano", który wyraził opinię, że nadzwyczajny tenor dał się "ponieść popularności". "Koniec ery, ery Pavarottiego" - ogłasza największy włoski dziennik "Corriere della Sera". "Na próżno aplauzy, tym razem nie będzie bisu" - dodaje. Przypomina, że artysta z taką samą pasją śpiewał przekraczając muzyczne granice i łącząc operę z muzyką rockową i popem, jak i angażował się w wielkie akcje dobroczynne, czego ukoronowaniem były koncerty z cyklu "Pavarotti i Przyjaciele" w Modenie na rzecz dzieci z krajów ogarniętych wojnami. "Maestro muzyki, jedyny taki śpiewak i człowiek pokoju" - pisze mediolańska gazeta. "Świat opłakuje Pavarottiego" - taki wielki tytuł widnieje na pierwszej stronie dziennika "La Repubblica". "Ciao, Big Luciano" - żegna go rzymska gazeta. Pisze również, że "cyklon Pavarotti był symbolem muzyki operowej, która nakłada koronę popu, symbolem opery dla wszystkich". Za przekraczanie barier między różnymi gatunkami muzyki i ukłon w stronę tych najbardziej popularnych zbierał cięgi od niektórych krytyków muzycznych - zauważa gazeta. Dodaje, że Pavarotti nie przejmował się ironią i szyderstwami pod swym adresem. We wspomnieniu opublikowanym na łamach "La Repubblica" światowej sławy dyrygent Riccardo Muti wyraża przekonanie, że głos Luciano Pavarottiego był "błogosławieństwem z niebios". "Także poza sceną był dokładnie taki, jakim widzieliśmy go, gdy śpiewał: był nadzwyczajnym źródłem energii" - powiedział Muti. "Pavarotti, ostatni akt" - tytułuje wspomnienie o artyście "La Stampa", wymieniając jako jego największą zasługę to, że "wyprowadził muzykę operową z teatrów". Według turyńskiego dziennika nigdy wcześniej śpiewaka operowego nie żegnało z wielkim smutkiem tak wielu muzyków rockowych i piosenkarzy, co znaczy, że Pavarotti był prawdziwą legendą dla wszystkich, a nie tylko dla wąskiej grupy wielbicieli najbardziej elitarnych gatunków muzyki. Watykański dziennik "L?Osservatore Romano" pisze w tytule wspomnienia o Pavarottim: "nadzwyczajny śpiewak operowy, porwany przez syreny popularnego sukcesu". W opinii gazety artysta zaczął "poszukiwać sukcesu" w 1992 roku od duetu z Zucchero i szybko przekonał się, że dzięki wspólnym występom z gwiazdami muzyki pop rośnie jego popularność. "Puszczona w ruch machina biznesu wchłonęła muzykę" - podsumowuje 46-letnią karierę tenora watykańska gazeta. Według niej "wielu wielbicieli chce pamiętać Pavarottiego jako wielkiego śpiewaka, którym był przez co najmniej dwa dziesięciolecia".