Kulinarne tortury Kiełbasa brytyjska, przedmiot uwielbienia tubylców i wielka zagadka smakowa dla reszty świata, jest wyrobem, najdelikatniej ujmując, kontrowersyjnym. W dodatku dość smutno wygląda na talerzu polana sosem obok rozpaczliwej paćki ziemniaków. Warto też wspomnieć o straszliwym wynalazku (świadczącym o dużym poczuciu humoru tubylców lub też szczególnie wyrachowanym okrucieństwie), jakim jest marmite. Czyli brązowa lepka maź z akcentem anyżkowym, którą patriotycznie jada się na tostach. Naprawdę są tacy, którzy to lubią, choć trudno w to uwierzyć. I oczywiście nie sposób zapomnieć o serwowanej w barach tłustej rybie z frytkami wielkości kciuka, podawanej, nie wiedzieć czemu, z zielonym groszkiem o smaku plastykowej łyżki. Nagłe otrzeźwienie Biorąc pod uwagę powyższe, można zrozumieć żarty i kpiny dotyczące kuchni brytyjskiej. Ale i ona się zmienia. Chicken tikka masala, czyli zamarynowane w jogurcie z imbirem i pomidorami pasy grillowanego kurczaka z indyjskimi przyprawami stały się potrawą narodową i okazuje się, że brytyjscy kucharze prześcigają się ostatnio w smacznym i twórczym gotowaniu, chcąc zreformować przykry obraz wyspiarskiej kuchni. I tak, Brytyjczycy zaczynają gotować. Wygrywać nagrody. I uwaga - wykazywać się wyobraźnią w kuchni, co, jak zwykli przypominać złośliwie najbardziej zagorzali wrogowie wszystkiego, co brytyjskie - Francuzi, jest ostatnią rzeczą, jakiej można się było po nich spodziewać. Trzy nazwiska zrewolucjonizowały brytyjską kuchnię: wulgarny Gordon Ramsay, piękna Nigella Lawson i chłopczykowaty Jamie Oliver. Każda z tych osób zaistniała inaczej. Zniszczyć i nakarmić Gordon Ramsay niszczy psychicznie szefów kuchni, upokarza personel i nie ma ani odrobiny poczucia humoru, ale za to krewetki w tequili robi jedyne w swoim rodzaju. Poza tym znanym socjologicznym faktem jest, że ludzie uwielbiają oglądać czyjeś nieszczęście, więc programy telewizyjne, w których miesza się wszystkich z błotem, cieszą się niesłabnącą popularnością. Gordon jest mistrzem w przeklinaniu i twórczym stosowaniu wulgaryzmów. Jeśli ktoś to lubi i potraktuje jako pieprzny element akompaniujący Gordonowej kuchni, ten mistrz kulinarny przypadnie mu do gustu. Ten niemłody Szkot wszystko, co w życiu osiągnął, zawdzięcza tylko i wyłącznie sobie. Syn alkoholika, niespecjalnie błyskotliwy uczeń całkiem przypadkiem zainteresował się gotowaniem. I... jako jedyny Brytyjczyk dostał 14 gwiazd Michelin. Na krytykę zazdrosnych o jego sukcesy czy też urażonych purystów językowych odpowiada zwykle używając niecenzuralnej prośby o pozostawienie go w spokoju w trybie natychmiastowym. I za to wielu go uwielbia. Gastropornografia Nigella, brunetka o włoskiej urodzie i rubensowskich kształtach, przez zazdrosne kobiety oskarżana o tzw. gastropornografię, pokazuje, że nie należy wstydzić się miłości do jedzenia. Nawet występnej. Sekwencje filmowe, kiedy w szlafroku skrada się nocą do kuchni, by coś przekąsić i tym czymś staje się smażona kiełbasa (oczywiste wydaje się podejrzenie, że nie brytyjska, bo inaczej, jak sądzę, Nigella nie zarywałaby nocy) w pomidorach i z papryczkami chilli, skrzętnie upchnięta pomiędzy potężne kromki białego chleba, przeszły już do historii. Nigella oblizuje palce, nie liczy kalorii i łamie męskie serca, mimo wyjątkowo pełnych kształtów, które w dobie kultu anoreksji teoretycznie powinny budzić obrzydzenie, na szczęście tak nie jest. Absolwentka lingwistyki na Oksfordzie, córka barona, wychowała się w domu, w którym jedzenie było formalnym obowiązkiem, a pokazanie, że sprawia przyjemność, należało do zestawu nieakceptowalnych nietaktów. Kiedy skończyła studia, dostała propozycję pracy dla MI5, z czego jednak nie skorzystała i zajęła się gotowaniem. Każdy, kto spróbował brukselki w sosie z pomarańczy z kasztanami i grillowaną pietruszką w sosie klonowym wie, że świetnie się stało, iż Nigella nie stała się żeńską wersją Jamesa Bonda. Cholerne sałatki Jamie Oliver, jasnooki i młodzieńczy, wbił Brytyjczykom nóż w samo serce, jeszcze do tego go przekręcił, i to za aprobatą rządu. Wymyślił on bowiem, że w szkołach nie powinno się serwować hamburgerów ani frytek, tylko makarony i sałatki. Wydawało się, że to bardzo rozsądny pomysł, ale nie wszyscy brytyjscy rodzice byli gotowi na tak poważny eksperyment. W niektórych szkołach, w których taki program żywnościowy wprowadzono, wybuchła rodzicielska panika. Przerażeni niechybną śmiercią głodową pociech rodzice podawali dzieciom hamburgery przez płot, przeklinając Olivera pod nosem i twierdząc, że junk food to zdrowa, wartościowa żywność i dzieci nie są głodne, jak po cholernej sałatce. Na szczęście pomysł Olivera zyskał uznanie brytyjskiego rządu i ten wyasygnował całkiem sporą sumę pieniędzy, by wesprzeć program zdrowego żywienia dzieci w wieku szkolnym. Zdarzyły mu się jednak potknięcia - w 2005 roku w swoim programie telewizyjnym zarżnął jagnię. Na żywo, jeśli to słowo w tym kontekście ma sens. Nie przysporzyło mu to wielbicieli wśród wegetarian. To jedynie najbardziej znane postaci kuchni brytyjskiej. Co intrygujące, jest ich coraz więcej. I coraz częściej oddaje się im czas antenowy. Może dojdzie do tego, że z barów i pubów znikną tłuste ryby z frytkami? Opór materii słabnie...