Myślę, że na to się złożyło parę czynników. Po pierwsze generalne zniechęcenie do polityki polskiej, jakości rządzenia, parlamentu. Jest to raczej żółta kartka dana nie Unii Europejskiej, a rodzimej, polskiej polityce. Okolicznością łagodzącą może być fakt, że Polska była jedynym krajem Unii, gdzie wybory zostały przeprowadzone w ramach przedłużonego weekendu. Gdzie indziej tak nie było. A ten długi weekend zawsze stanowi pokusę i stawia wyborcę przed dylematem, czy głosować czy dłużej świętować. Ale to niewielkie wytłumaczenie, natomiast można dzisiaj powiedzieć z ogromną dozą prawdopodobieństwa, że gdyby pan prezydent i ówczesny premier Leszek Miller zechcieli spełnić obietnicę daną narodowi, że wybory do PE byłyby przeprowadzone razem z wyborami do parlamentu narodowego, to na 100 proc. nie mielibyśmy dzisiaj tego wstydu i frekwencja byłaby dużo, dużo większa. Szkoda, że pan prezydent nie zechciał dotrzymać obietnicy. Bronisław Komorowski jest posłem Platformy Obywatelskiej