Atak na szefa polskiej dyplomacji, czyli de facto na rząd Millera, tym razem przeprowadził Jerzy Urban - człowiek, który na lewicę ma niezliczone kwity. W swoim piśmie Urban wysyła sygnały ostrzegawcze, zarówno prezydentowi (artykuł pt. "Łaskawca"), ludziom Borowskiego tak na wszelki wypadek udowadnia, że może skompromitować i ich człowieka, a ekipie Millera formalnie wypowiada wojnę. - Ja się w nią włączyłem, deklarując poparcie dla Socjaldemokracji Polskiej. A celem tej wojny jest - wyznaje naczelny "Nie" - upragniona dymisja premiera. Tak zatem front antymillerowski się rozszerza, ale i opcja promillerowa broni nie składa - ostatni dowód: wierni ludzie premiera do spółki z Samoobroną i PSL-em przegłosowali, że millerowskiej grupy trzymającej władze nie było. Na brak potyczek w tej wojnie z pewnością więc narzekać nie będziemy. Posłuchaj także relacji reportera RMF Jana Mikruty: