Następnym razem, gdy będziecie robić sobie zdjęcie pod smokiem ziejącym ogniem albo przycupniecie na ławce z widokiem na meandrującą leniwie Wisłę, pomyślcie, że w jej wodach pływają właśnie dwumetrowe stworzenia. Pan Kamil, stacjonujący na co dzień w Warszawie, przybył do Krakowa dla jednego celu: złowić największego suma, jakiego zdoła. Początki nie były jednak obiecujące. "Przez 3,5 godziny nie mieliśmy nawet brania, chociaż przecierałem oczy ze zdziwienia" - pisze pan Kamil na swoim blogu. "Przez ten czas widzieliśmy na ekranach echosond kilka dwumetrowych sumów! Serio, nie ściemniam. Sam nie mogłem w to uwierzyć i gdy tylko Paweł mówił, że koło łódki mamy wielką rybę, od razu zaglądałem w te jego monitory - i faktycznie!" Po kilku godzinach cierpliwego wyczekiwania w nieznośnym upale na środku Wisły, Walicki wyłączył kamerę, która miała zarejestrować wiekopomny moment wyciągnięcia potwora z wody. Stwierdził, że skoro przestał nagrywać, to właśnie teraz nastąpi przełom. I tak się właśnie stało. Olbrzymia ryba chwyciła przynętę - rozpoczęła się walka. "Lewą rękę miałem zajętą przez włączającą się kamerę, drugą trzymałem wędkę, a sum powoli zaczął się odrywać od dna" - relacjonuje wędkarz. "Unosiłem więc kija, bo nie miałem dodatkowej dłoni, żeby kręcić korbą kołowrotka. Gdy szczytówka była już pionowo, sum drugi raz pacnął ogonem w plecionkę i usłyszeliśmy głośny trzask...po czym 1/3 wędziska zjechała do wody. Mój błąd, szkolny babol, jak ostatnia pipa...z mojej winy ryba złamała wędkę. Ale wciąż była na haku, wciąż obracała łódkę! Paweł zaczął nagrywać, a ja targałem się z potężną rybą na środku Wisły, w centrum Krakowa." Po długiej i pasjonującej potyczce, udało się wreszcie wyciągnąć suma z odmętów Wisły. Po zmierzeniu okazało się, że ryba ma... 215 centymetrów długości. Nie trzeba być wybitnym wędkarzem, żeby domyślić się, ile satysfakcji daje pochwycenie takiej sztuki. To nie pierwszy raz, kiedy pan Kamil polował na dużą zdobycz. Inne jego "życiówki" można obejrzeć na kanale, gdzie relacjonuje swoje wyprawy i przygody wędkarskie. O to, czy królem wód jest sum czy szczupak, można spierać się aż skończy się cała woda w Wiśle (co, wbrew pozorom może stać się szybciej, niż nam się wydaje, ale nadal to kwestia dalekiej przyszłości, miejmy nadzieję). Nie można natomiast odmówić Kamilowi Walickiemu tego, że faktycznie udało mi się złowić nie lada zdobycz. Pozostaje tylko życzyć powodzenia przy kolejnych próbach.