Poseł rekordzista potrafił w ciągu 30 dni zostawić na stacji benzynowej przeszło 4600 zł. W czasie sześciu miesięcy najwięcej na paliwo wydawał Antoni Macierewicz. W ciągu pół roku jego samochód spalił benzynę wartą 28 tys. zł (około 8235 litrów). Szef Ruchu Katolicko-Narodowego nie może tłumaczyć tego faktem, że miał daleko do parlamentu. Jego okręg wyborczy to województwo warszawskie. Niewiele mniej na wyjazdy wydał Marek Kaczyński (SKL). Jego rachunek za kilometry przejechane w ciągu sześciu miesięcy opiewa na 26 tys. zł. Marek Kolasiński wydał na paliwo 24 tys. zł. Władysław Adamski zużył benzyny za 22 tys. zł. Michał Kaczmarek zostawił na stacji paliw niemal 26 tys. zł. Niedaleko czołówki znajduje się krakowski poseł Kazimierz Barczyk, który na podróże samochodem przeznaczył nieco ponad 18,5 tysięcy złotych W sejmowych sprawozdaniach przy nazwiskach Jerzy Buzek, Janusz Pałubicki czy Marek Biernacki w wydatkach na paliwo widnieje kwota "00,00". Ministrowie mają przywilej niedostępny dla zwykłych posłów. Mogą jeździć służbowymi samochodami, a ze zużytego paliwa nie muszą się rozliczać. Nie wszyscy posłowie podróżują samochodami. Część z nich woli wybrać inne środki transportu. Rekordzistą w tej dziedzinie jest Stanisław Kalęba z PSL. W ciągu pół roku na podróże służbowe wydał prawie 17 tys. zł. - Chcę być jak najbliżej ludzi, zdarza mi się, że w tygodniu jeżdżę nawet 10 razy w różne części Wielkopolski. Nie zawsze mogłem jechać samochodem, a podróże obecnie dużo kosztują - tłumaczy. Za te pieniądze poseł mógłby polecieć 16 razy LOT-em z Warszawy do Szczecina (najdroższy z możliwych przelotów) lub jeden raz z Warszawy do Nowego Jorku (bilet w klasie biznes). - Ja jeżdżę tylko po terenie mojego okręgu - zapewnia Kalęba. Z samochodu nie lubi korzystać także szef Porozumienia Polskiego Jan Łopuszański. Na paliwo nie wydał ani grosza, ale za to na inne środki transportu przeznaczył aż 15 tys. zł. - Naprawdę aż tyle wydałem?! - dziwi się Łopuszański. - Może coś w tym jest, bo ze zmęczenia czasem nie wiem gdzie jestem, tak dużo jeżdżę. Jestem zapraszany w wiele miejsc - dodaje. Natomiast najmniej dał zarobić przewoźnikom Ludwik Dorn (ROP - PC). Wydał zaledwie 3 zł. - Zupełnie nie wiem, na co mogły pójść te pieniądze. Pewnie mój asystent gdzieś jechał, a potem zgodnie z przepisami zaksięgował tę sumę. Może po prostu kupił bilet autobusowy? - zastanawia się Dorn. - Ja jeżdżę głównie moim polonezem, a że mieszkam w pobliżu Warszawy, więc nie wydaję dużo na paliwo (3,5 tys. zł - red.) - dodaje. Posłowie otrzymują z kasy Sejmu 8 tys. zł miesięcznie na utrzymanie biur poselskich w swoich okręgach. Ta kwota ma im starczyć na wynajęcie i utrzymanie lokalu, opłacenie rachunków za prąd i telefon oraz koszty eksploatacji urządzeń. Z tej sumy mogą także opłacać swoje podróże. - Określone są tylko cele, na które mogą być wydane pieniądze. Nie ma natomiast żadnych ograniczeń dotyczących kwot przeznaczanych ma konkretną dziedzinę. Nie ma więc żadnych przeszkód, aby wszystko wydać na podróże albo np. rozmowy telefoniczne - tłumaczy Stanisław Kostrzewa, szef Biura Informacji Kancelarii Sejmu. JAN OSIECKI