Nieznani uzbrojeni bandyci porwali wczoraj wieczorem polskiego ambasadora w stolicy Jemenu, Sanie. Ambasador, Krzysztof Suprowicz został zaatakowany na ulicach miasta. W chwili porwania ambasador był z rodziną. Ani córce, ani żonie polskiego dyplomaty nic się nie stało - są bezpieczne. Porywacze polskiego dyplomaty, członkowie plemienia Chagan, domagają się uwolnienia swojego ziomka, który siedzi w wiezieniu. Nie ma na razie mowy o okupie. Radosław Sikorski zapewnił, że polski rząd robi wszystko, by doprowadzić do uwolnienia ambasadora. Władze jemeńskie zidentyfikowały kryjówkę porywaczy. Są to okolice miejscowości Khawlan, na wschód od stolicy kraju, Sany. Siły bezpieczeństwa otoczyły już ten obszar. Strona polska zwróciła się do władz Jemenu z prośbą, żeby nie używały siły przy próbie uwolnienia ambasadora. Szef polskiej dyplomacji nie wyklucza rozmów z porywaczami. W ostatnich latach w Jemenie coraz częściej dochodzi do porywania cudzoziemców. Pustynne klany koczownicze traktują ten proceder jako główne źródło dochodów. 2 lata temu po porwaniu 16 cudzoziemców czterech z nich zginęło, kiedy jemeńskie wojsko przypuściło szturm na kryjówkę porywaczy. Przed 3 laty w ręce terrorystów dostała się także grupa Polaków. Klan Beni Żabr porwał 5 polskich turystów. Zakładnicy byli przetrzymywani w górskiej wsi al-Masan - 60 km od Sany. Porywacze domagali się od jemeńskiego rządu odszkodowania za szkody powodziowe. Polacy mieli być kartą przetargową w negocjacjach.